Mój kalendarz

las

Jak to działa:  

Idea mojego pomysłu opiera się na tym, że kartki kalendarza, zamiast wyrzucać, przemieszcza się z jednego poziomu na drugi.

  Na najwyższym poziomie, gdzie w zwykłym kalendarzu widoczny jest miesiąc miniony, znajduje się tylko jedna kartka. W nowym kalendarzu kartka ta reprezentuje grudzień (starego roku).

Na pozycji środkowej kalendarza znajduje się również tylko jedna kartka - w nowym kalendarzu przedstawiająca styczeń. Gdy styczeń dobiegnie końca kartkę z pozycji górnej wyrzucimy (lub pozostawimy, ale by nie komplikować tematu, przyjmijmy, że wyrzucimy ), a na jej miejscu umieścimy kartkę z pozycji środkowej. Na środek kalendarza zaś trafi kartka z najniższej pozycji - reprezentująca luty. Tylko najniższy poziom zawiera pełny zestaw (12) kartek.  Kartki te mogą być - tak samo jak w zwykłym kalendarzu - połączone ze sobą za pomocą kleju lub pozszywane. Tzw. plecki tego kalendarza charakteryzują się tym, że mają nacięcia (np. w kształcie serduszek, łapek, listków, etc.),

Uchwyt kartki

                                                                                                                                                          

w które wkładamy narożniki lub obrzeża kartek (w zależności od przyjętej wersji).

I to w zasadzie tyle. Czyż nie proste ? A ileż drzew można zaoszczędzić w ten sposób. Do tego dochodzi jeszcze inna korzyść:

   "statystyczna" kartka w takim kalendarzu "żyje" "do trzech razy dłużej" niż jej "koleżanka" ze zwykłego kalendarza, dzięki czemu, notatki, które na niej umieścimy pozostają na dłużej w zasięgu wzroku, co chyba nie jest do pogardzenia, prawda ?

No i jeszcze względy ekonomiczne (to chyba też jest istotny argument): mniejsza ilość kartek to mniej zużytego surowca!  By nie  być gołosłownym: wyprodukowana przeze mnie sondażowa seria 50 egzemplarzy tego kalendarza wykazała oszczędność 6 kg papieru.

Innymi słowy: 

Miałem kiedyś - to się zdarza -

pomysł, aby z kalendarza -

a konkretnie: trójdzielnego -

zrobić coś doskonalszego.

Na czym pomysł mój polega ?

- już wyjaśniam o co biega:

Punktem wyjścia mego planu

jest refleksja, że

                             do chrzanu

jest koncepcja trójdzielnego.

A dlaczego ? - A dlatego:

Spójrzmy tylko: twórca jego

- ufać chcę, że w dobrej wierze -

nie oszczędzał na papierze.

Czyżby tworzył go leśniczy,

że z drzew brakiem się nie liczył ?

Dość, że uznał za kuszące

widzieć na raz trzy miesiące:

przeszły, przyszły i bieżący …

Pomysł interesujący …

Tylko, czy do tego celu

trzeba kartek aż tak wielu ?!

Bo tych kartek w nim - niestety -

są pełniutkie trzy komplety !

I tu jest mej myśli sedno:

kartki trzy zastąpić jedną !

Bez uszczerbku dla idei,

która jeszcze zyskać może …

A jak miało by to działać ?

- zaraz wszystko Wam wyłożę:

Więc tak: w zwykłym kalendarzu

kartka o miesięcznym stażu

trafia zwykle do śmietnika.

A wraz z kartką wszystko znika:

adnotacje o spotkaniach,

konferencjach czy zebraniach

giną w zsypu “czarnej dziurze” …

U mnie kartki żyją dłużej !

Zwykle (nie są to wyjątki)

żyją do dziewięćdziesiątki !

Tyle ranków im pisane

zdobić biura mego ścianę.

Jak to zrobić ? - ot zagadka !

Tajemnica tkwi w …  zakładkach:

W kalendarzu mym, karteczki,

są wkładane w zakładeczki.

Gdy miesiąca koniec mamy

kartki tylko przekładamy:

najpierw kartkę ze środeczka

piętro wyżej w zakładeczkach

umieszczamy bez mozołu;

na jej miejsce kartkę z dołu

oderwaną przekładamy

i już nowy miesiąc mamy

to oszczędne i praktyczne,

sprytne i ekologiczne !