ANDORA
COMAPEDROSA
2944 m n.p.m.
2022-06-25
25.06.2022
Andora - Comapedrosa - 2944 m n.p.m.
38. szczyt Korony Europy dla Miasta Krosna
Kilka miesięcy temu zapisałem się na ultramaraton po górach, ale co tam, jakby w Polsce biegów nie było... hahaha... wypadło na Andorę - maleńkie państwo pomiędzy Francją a Hiszpanią. Bieg na 50 km, wymagający po przewyższenia miał ponad 3 km. Najważniejsze, że przebiega koło najwyższego szczytu Andory, a właśnie jego mi brakuje do mojej Korony Europy. I tak znalazłem się końcowką czerwca w Andorze.
Jest 5 rano pobudka, coś zjadłem jak zwykle przed biegiem banan, bułka z dżemem. O 7.00 jestem już w miejscowości Ordino, gdzie o 8.00 start ultramaratonu.
Najważniejsze w głowie sobie dobrze to rozplanować, mam limit czasu 14 godzin biegu, no tak, ale czeka mnie jeszcze dodatkowe wspinaczka-bieg na najwyższą górę Andory. To jest dodatkowe około tylko 3 km, ale przewyższenia 800 m na tym odcinku, czyli ostro w górę, po kamieniach i głazach.
Zgodnie z planem rozpoczynam spokojnie, aby na początku nie za szybko. Na piewszym punkcie kontrolnym na 15 km melduję się po 3 godzinach a miałem czas wg limitu 5 godzin, czyli 2 godziny zapasu. Jest nie źle. Na nstępnym punkcie na 23 km jestem po 5 godzinach, a mogłem być po max. 7 godzinach, jest zapas. To tu odbijam w bok i lecę na górę z.poziomu ok. 2200 m na.wysokość 2944 m. Comapedrosa czeka... było ciężko, żeby nie powiedzieć bardzo ciężko, po 2 godzinach jestem na szczycie.
Super pierwszy punkt planu zrealizowany - szczyt zdobyty. Teraz tylko jakieś kolejne 25 km i byle do mety.
Mimo, że bieg perfekcyjnie zorganizowany, służby medyczne, punkty żywieniowe, to żona cała w nerwach, trzyma za mnie kciuki i pisze SMSy - to dużo daje, dodaje sił - ja co jakiś czas odpisuję: wszystko ok, jestem na ....km.
Trzeba się zmieścić w limicie czasowym, na ok. 35 km jestem tylko 30 min przez czasem, ale udało się. Mimo, że wbiegłem na Comepedrosę to inni zawodnicy jeszcze biegną koło mnie mimo, że oni mieli krótszy dystans i niżej.
Na metę wbiegam z czasem ponad 12 godzin, przewyższeniem ponad 3750 m - to tak jakby 3 razy z Morskiego Oka na Rysy w Polskich Tatrach za jednym razem... 52 km w nogach.
To jest coś, jestem mega zadowolony i dumny. Dałem radę.
Mimo, że to nie jest mój najdłuższy bieg, bo w Krynicy przebiegłem 64 km, ale przewyższenia miał tyle co w Krynicy bieg na 100 km. Hmmm, w głowie pomysł, mimo, że nogi bolą... kiedyś może i setkę pokonam.
Pamiętam, jak lata temu zaczynałem od kilku kilometrów, wierzę, że każdy może.... podnosić swoją kondycję, być coraz zdrowszy i czuć się mlodszy - tak jak ja. Mam nadzieję, że kogoś zainspiruję... a jak ktoś potrzebuje porady to odewijcie się do mnie, jak będę mógł to pomogę.