venezianico redentore
Nie udało mi się oprzeć pokusie...
Dobry wieczór,
Jest taka fraszka, którą (chyba) pamiętam do dzisiaj „Na doktora Hiszpana”.
Ot, jak to fraszka - rymowanka z morałem.
Tam morał był taki, że od "nie picia" też może rano bolec głowa.
A ja mam wrażenie gdy patrzę wstecz jak wyglądały moje relacje, czy może moje patrzenie na dzisiejsze Venezianico, znane ongiś jako Meccaniche Veneziane to widzę swoiste paralele.
O ile ta poprzednia nazwa jakoś mi lepiej brzmiała, to już ówczesne spotkania z zegarkami spod tego szyldu nie były dla mnie jakieś porywające.
Ot taki miałem z nimi „kłopot”, że uwielbiałem je na zdjęciach z netu, które uważam były świetne! Ale niejako to co miałem okazję spotkać w rzeczywistości nie potrafiło mnie już tak zaciekawić i ucieszyć, czy może raczej sprostać wizerunkowi jaki maiłem w głowie.
I nie kupiły mnie te mechaniczne wenecjanczyki zupełnie, jak doktor Hiszpan z kumotrami, ja nie miałem z nimi ochoty biesiadować…
„Nasz dobry doktor spać się od nas bierze, ani chce z nami doczekać wieczerzę…”*
A potem marka zmieniła imię, i nieco zegarki. I ja miałem niejako okazję jakiś czas temu wejść w posiadanie - bardzo tak nieprzemyślanie i trochę pry okazji - jednego ichniejszego nurka.
Ten już nie był jakiś zły, ale też dla mnie nie był „łał”. Miłem go chwil kilka i poszedł do nowego domu, gdzie mam nadzieję dalej daje frajdę.
„…puszczaj doktorze towarzyszu miły!
doktor nie puścił, ale drzwi puściły…”*
I tak to miałem jak Hiszpan poczucie, że ta przygoda już za mną. Aż tu nagle przy okazji spotkania naszej ścisłej grupy SWiP wpadł mi w rękę kolejny wenecjanin.
I bum - „drzwi puściły”.
Niewspółmiernie mi się spodobał ten zegarek!
„…a doktorowi mózg się we łbie mąci.
Trudny, powiada mój rząd z tymi Pany,
Szedłem spać trzeźwo, a wstanę pijany!”*
Ale ja na szczęcie bez kaca, ale już „po słowie” mogę pochwalić się, że ten już złapany i jest w kolekcji
Miłego!
*) Cytuję z pamięci, a szkoła średnia to tyło jakieś 25 lat temu, więc wybaczcie ewentualne nieścisłości.