SEIKO SSC911

Drugie wrażenie...

12.03.2023 @ czasoholicy

Dzień dobry,

Niewykluczone, że od mniej więcej dwóch dób patrzę nieco odmiennie na zegarkowe doświadczenia. Nie dlatego, że nagle ogarnąłem się życiowo i uzmysłowiłem, że to całe zegarkowe hobby to tak naprawdę swoisty „sen wariata”, ale po prostu jestem przeziębiony tudzież walczę z inna infekcją i przez to nieco przyziemniej i tak mniej „ulotnie” postrzegam to co mam na ręce.

Innymi słowy - marudzę.

A te ostatnie dwa dni mam na ręce, coś z mojej weekendowej rolki - a mianowicie najnowszy seikowy nabytek w postaci dziewięćset-jedenastki (SSC911).

Chrono, które już pokazywałem świeżo po zakupie. Teraz już z perspektywy co najmniej kilku dni na ręce, pokuszę się o (może nieco jak wspomniałem zmierzłe) spostrzeżenia.

Na moim 17cm nadgarstku jest to zegar wygodny, tak po prostu fajnie się w nim chodzi i jeżeli miałbym w tym obszarze do czegoś mieć małe „anse” to do bransolety. Nie jako takiej bo to bransoleta wygodna, z pełnymi end linkami itd. Może nie jest jakichś najwyższych lotów, ale jest spoko ogarnięta. Co mi zatem nie pasi - ano mam niewymiarową rękę, a klamra ma tylko 2 pozycje mikroregulacji. I tak mam nieco albo ciut ciasno (i tak noszę) albo więcej niż ciut za luźno (a tak nie lubię nosić). Ot jedna pozycja mikroregulacji więcej i było by super. No i jak już tutaj narzekam, to piny są takie bez szału, czyli z tulejkami itd - trzeba uważać skracając żeby nie pogubić 

Technologicznie nie mam uwag - seikowy mechakwarcowy werk działa jak to one mają w zwyczaju - po prostu dobrze. I jeżeli kogoś nie „uwiera” kwarcowe serce to nie ma o co się czepiać.



Wizualnie zegarek jest według mnie ładny. Ja jakoś nie dostrzegam w nim - jak to się często czyta w necie - jakiegoś wielkiego ściągania z Daytony. Powiem więcej, mnie o n w ogóle roleksowskiego chrono nie przypomina. Dla mnie ma coś z Zenith’a el primero w wersji chronomaster sport. Generalnie ładny zegarek na ręce.

Jednakże, obok teł ładności jest też aspekt wygody odczytu informacji czy po prostu czytelności. I tutaj jest zmiennie, zmiennie szczególnie w zależności od tego jak jest jasno 

Co mam na myśli - otóż, data w okienku jest serio tyci tyci i ja jako już podstarzały Czasoholik odczytuję ją z niejaką trudnością wtedy kiedy jest już nie zupełnie jasno. Podoba efekt mam z czerwonymi wskazówkami, a może konkretniej ze wskazówką dolnego totalizatora, która to jest czerwona na ciemnym tle ogniwa fotowoltaicznego. Jak jest jasno - super i do tego jeszcze ten akcent kolorystyczny fajnie wygląda. Jak jest już ciemniej… odczytanie czego tam wskazuje już nie jest takie oczywiste.

Powiem szczerze, że jak to teraz piszę to sam mam wrażenie, że się czepiam. Bo to takie przypadłości nie ukrywajmy nie dramatycznie kluczowe, ale jak wspomniałem ani chybi jestem nad wyraz „czepiających się” dzisiaj.

Podsumowując - czy to fajne chrono?

Absolutnie tak.

Czy to fajne chrono warte swojej ceny?

Bardzo niewykluczone, choć tutaj już nie jest to takie oczywiste bo w okolicach 3k zł jest całkiem niezły wybór różnych mikro z podobnymi werkami (z resztą od Seiko) choćby takich jak Forzo. Które miałem i to w trzech różnych sztukach i mam wrażenie, że jakość wykonania była odrobine bardziej dopieszczona niźli tego Seikacza.

No i w sumie po cóż ja Wam zawracam głowę?

Ano z tego powodu, że pierwszy post z tym zegarkiem zyskał dość duże zainteresowanie i myślę, że wypada mi wrócić ze swoistym drugim słowem.

A poza tym, jak siedzę i piszę to zapominam, że mnie boli łeb i mniej narzekam, a to pewnie docenia żona 

Miłego!