Sens po niemiecku…

Dzień z Sinnem 903 na ręce 

20.03.2023 

Podobno, nie warto niczego zaczynać od poniedziałku. Tak przynajmniej mawiał klasyk, choć już nie pamiętam skąd ten cytat się wywodzi. 


Ja jednak, na przekór takim stereotypom postanowiłem, że dzisiaj to dobry dzień na spędzenie go z 903. 


Mój pierwszy, prawie cały dzień z Sinnem na ręce. Taki zwykły nie jakiś gdzie mogłem się mocniej na nim skupiać czy inaczej mu hołubić. Ot dzień w pracy, a nawet nieco bardziej intensywnie niźli średnia, bo pierwszy dzień po tygodniowym „L4”. 


Jaki zatem jest taki Sinn na ręce? Przynajmniej z mojej perspektywy…


Na start bym powiedział, że spodziewałem się iż będzie przez wielkość mocno zauważalny (w sensie odczucia) ale nie. Zupełnie przeciwnie i to na moim nie takim znowuż rosłym 17cm nadgarstku. 

Może to efekt samego kształtu zegarka, a może tego że już nieco mnie przyzwyczaił do niemałych chrono na ręce mój Spirit. W każdym razie, przy mankiecie od samego poranka sprawdził się bardzo fajnie. 


To oczywiści nie jest elegant w klasycznym ujęciu, ale dla mnie do codziennego mankietu - jak najbardziej. 


Co więcej, jest nie tylko „nie za wielki” ale i wygodny, chyba wygodniejszy niż wspomniany Spirit. Już po w sumie kilku chwilach i odpowiednim odwróceniu uwagi przez moje dzieciaki w ferworze poranka, zapomniałem zupełnie, że i czy mam zegarek na nadgarstku. 

A to dobry znak. 

Z biegiem dnia, to przekonanie o wygodzie noszenia tylko się ugruntowało. Choć to wszystko zadziałało tak, na pasku jaki sobie dobrałem ze swoich zasobów, gdyż ten na którym pożyczył mi go Jurek, przez swoją grubość na mojej ręce zupełnie się nie sprawdzał. Wygoda noszenia jest zatem bardzo fajna. Za to do wygody odczytywania, myślę że można by mieć pewne uwagi. 

To jest taki zegar, który niejako jest rozpoznawalny właśnie przez ten swoisty tłok na tarczy. 


I niejako efektem ubocznym jest to, że może nie tyle nie można dojrzeć podstawowych wskazań, co jest tam tyle małych „mróweczek” wszelkiej maści, które przykuwają oko, że czasem wzrok mi nieco błądził. To z resztą też komentarz jaki dostałem dzisiaj dwa razy, że „fajny zegarek, ale chyba bym musiał już mieć okulary” :) 


I jest w tym coś, nie wiem jak to się sprawdzało jako prawdziwe narzędzie dla awiatorów, ale jeżeli się sprawdzało, to rzeczywiście musieli mieć sokoli wzrok do tego bezela logarytmicznego. 

A tak generalnie jako zegarek?


Ano ma klimat i styl zaiste niepowtarzalny. Taki, że w pierwszej chwili jak go dostałem do ręki to miałem duży efekt wow! Tak duży, że aż błysnęła mi myśl czy aby nie wato takiego szukać, i zamienić nań Longinesa? Teraz po kilku dniach, od tamtego pierwszego uniesienia, nieco okrzepłem i już mną nie targają takie rozterki. 

Mi osobiście jednak bliżej do mojego Longinesa, choć nie wiem czy bardziej przez formę, czy przez paletę barw?

A taki Sinn, albo niechaj będzie i Breitling Navitimer - mógłbym mieć, jak najbardziej ale obok Spirita i Speediego, a nie zamiast. Wtedy to by miało - nomen omen - sens  :)


*)sinn, [z niemieckiego] - sens