Seiko i Tudor

Nieco oczywiste porównanie...

23.02.2023 @ czasoholicy

Dzień dobry,

Seiko SPB147 i Tudor BB58

takie tam...

To jest niejako tak oczywiste porównanie, że nie sposób go uniknąć szukając informacji o tym Seiko w szeroko pojętym internecie.

Ale jest ku temu jakiś powód, bo i ja miałem takie pierwsze myśli kiedy moją uwagę przykuł ten historycznie inspirowany seikowy diver.

U mnie nie wynika to niejako wprost z faktu, że tudzież czy, to Seiko jest do BB58 jakoś szczególnie podobne wizualnie. Ale raczej z tego, że te dwa zegarki mają potencjał do spełnienia w moim patrzeniu na kolekcję tej samej niejako roli. Roli takiego al’a retro nurka, w nieco jesiennych kolorach. I obydwa te zegarki mają właśnie tak potencjał. A na dodatek, obydwa mi się podobają.

Myślę, że nieco wcześnie w tym tekście, wypada mi jasno napisać, że nie stawiam tezy, iż Seiko SPB147 jest to bezpośredni rywal dla Tudora BB58 patrząc na te zegarki z dowolnego punktu widzenia, czy tam z jakiejkolwiek ramki odniesienia.

No bo i nie było chyba nigdy takiej intencji czy to u Seiko, czy tym bardziej w Tudorze (tak przynajmniej myślę).

Dwa zegarki, zbudowane w oparciu o dość popularny koncept „odgrzebywania czegoś z swoich starych katalogów”, jakoś tak utrzymane w podobnym tonie barwnym, ale jednak startujące w innych kategoriach, jeżeli mierzyć to miarą ichniejszej ceny.

Udało mi się ostatnio dodać do mojej kolekcji wspominane tutaj Seiko, kupując je z drugiej ręki.

I udało mi się też, dzięki uprzejmości kolegi pożyczyć na jakiś czas Tudora. Dzięki tej jakże miłej koniunkcji zdarzeń, mam frajdę i możliwość bardzo bezpośredniego porównania sobie tych dwóch czasomierzy, bardzo bardzo subiektywnie - dokładnie z mojego punktu widzenia i używania zegarka.

Spędziłem z nimi na zmianę dzisiaj cały dzień, taki dzień mocno biurowy który myślę, że jest całkiem dobrym przybliżeniem normalności. A co za tym idzie mogę uzurpować sobie prawo do pierwszych wniosków.

Primo…

…Tudor per se, to jest ani chybi technologicznie lepszy zegarek. Jest w nim więcej pietyzmu w detalach wykonania itd. Jest też nieco mniejszy i literalnie, i w odczuciu na ręce.

Zdecydowanie czuję go lżejszym i takim bardziej znikającym na ręce. Jest zdecydowanie zegarkiem ładnym, który mi się podoba i to nie licho. Dla kogoś, kto chciałby z jednym z tej dwójki spędzać czas jako z jedynym zegarkiem, myślę że Tudor byłby lepszym wyborem. Wszystko to oczywiście niejako w oderwaniu od tego ile za każdy z tychże zegarków trzeba zapłacić.

Ot, ma BB58 potencjał na niebezpieczną bliskość jakiegoś tam mojego ideału (albo prawie). I to zdecydowanie jego zaleta.

Ale dla mnie jednocześnie i swoista wada.

Wada, bo jak coś jest za dobre, to będzie się fajnie sprawdzać w jednozegarkowej kolekcji. A ja jednozegarkowy bardzo nie jestem.

I tu mam swoje Seiko.

Seiko, które dla jasności według mnie, nie odbiega od tudorowego wykonania jakoś drastycznie. Wizualnie też mi się bardzo podoba, chyba tak samo jak i ten BB.

Ale jest mimo podobieństw obdarzone innym charakterem. W Seiko czuję o wiele mocniej sznyt czy tam dziedzictwo prostego tool-watcha. Jest na ręce nieco bardziej wydatny, wizualnie ale też w odczuciu. Jest nieco cięższy i mając go założonego bardziej „wiem, że mam zegarek”.

Nie w sposób taki, który jest inwazyjny czy niewygodny, ale taka po prostu. Trudno to nieco opisać. A, że ja lubię nieco cięższe zegarki to całkiem mi się ta obecność na ręce podoba.

Muszę przyznać, że BB jest chyba nieco wygodniejszy, ale to już dla mnie są takie niuanse, że nie ma co się rozwodzić. Generalnie obydwa są bardzo wygodne, choć BB bardziej lubi mankiet.

Napiszę szczerze, że myślałem, iż po dniu z BB będę miał mocny efekt „muszę mieć”. Ba! Kiedyś nawet byłem już o krok od kupienia BB58, wtedy się nie zdecydowałem nieco obawiając się tego wylądowania na krzywej zegarkowej drogi w punkcie „the one”*, i teraz się z tego cieszę. Bo ten budżet pozwolił mi mieć w kolekcji i Spirita i to Seiko. A dla mnie osobiście, choćby tylko ta dwójka sprawia, że mam wiele frajdy i zupełnie nie czuję braku Tudora.

W sumie to się cieszę.

Bo jakbym miał po tym dniu inny wniosek - cóż musiał bym jakoś znowu coś kombinować, redukować itd. A tak przynajmniej na razie - Tudor może poczekać, aż mi się zmieni wizja. Ja też poczekam, choć nie będę sobie tym zawracał głowy ciesząc się z taniego (w porównaniu) Seiko i tej całej reszty zegarkowej bandy.

A na BlackBay’a pewnie jeszcze kiedyś przyjdzie u mnie czas. Tylko nie dziś.

Takie moje wynurzenia…

Miłego!