Vratislavia S8 i S16

Nowe ale czy lepsze?

02.04.23

Wczoraj dotarł do mnie mój ostatni zakup. 


Nowy wypust ze wrocławskiej stajni Vratislavii Conceptum, a konkretnie nowy chronograf w klimacie lat 70 ubiegłego wieku, czyli nowe S.16.

Szesnastka, to nomen omen, już szesnasty (jak rozumiem) model w tej linii wrocławskich chronografów. Nie jest to też dla mnie całkowita nowość, bo w moja kolekcja już gościła S.12, S.14 a od jakiegoś czasu mam w niej mój absolutnie do tej pory ulubiony z tejże linii model S.8

S.16 kupiłem z dość konkretnym zamiarem, zamiarem zobaczenia na własne oczy, czy szesnastka ma dla mnie potencjał do zastąpienia moje S.8. Nie jest to takie oczywiste, bo poza czysto namacalnymi, technicznymi aspektami mam z S.8 pewien związek emocjonalny. 


To właśnie S.8 w bodajże 2018 roku przykuł moja uwagę, bo był to zegarek, który uderzał w klimat moonwatcha a ten był moim wielkim marzeniem w tamtym momencie. Wtedy nie udało mi się dorwać S.8 bo rozeszły się i jakoś nikt nie kwapił się z odprzedażą. Ale swoją robotę zrobiła, zwróciła moja uwagę na brand Vratislavia i tak od tych kilku lat nie jeden zegarek z ich kolekcji trafił do mojej. A finalnie dopiero w 2022 udało mi się to, jakże wyczekane, S.8 do kolekcji dołożyć. 

Stąd też szesnastka, nie ma zdecydowanie łatwego startu. 

A jak startuje? Całkiem dobrze.


VC przyzwyczaiło mnie do tego, że ich zegarki są fajnie skrojone, i że mają na nie jakiś pomysł. Tak jest z całą, dość z resztą mocno eksploatowaną, serią chronografów w tej kopercie. I ta szesnastka to fajny zegarek. Wykonanie na poziomie, technologicznie też nie ma niczego do czego mógłbym się czepiać. Sprawdzony werk z mechakwarcowy z Miyoty robi co i jak trzeba, mając ten fajny smaczek biegnącej sekundy chrono. 

Po całym zegarku, widać też technicznie pewną drogę jaką ta linia pokonała. Koperta zmieniła nieco charakter, jest teraz całkiem zgrabnie i estetycznie szczotkowana. Zyskała nieco konkretniej zarysowane linie krawędzi. Widać, że nie jest to dokładnie to samo klepane bez zmian od lat. Pojawił się fajny i co nieco zaskakujące ciągle wygodny pomysł na koronkę. Nadaje to nieco charakteru i według mnie pasuje do klimatu w jaki uderza tez zegarek. W detalach jest to ciekawsze wykonanie niźli w S.8 choć mi osobiście nieco lepiej się widzi wykończenie z elementami polerowanymi to z ósemki.

Na tarczy też jest nieco inaczej, pojawiły się pewne zmiany i nowe rozwiązania, które mają technicznie sens. Nowa luma radzi sobie zdecydowanie lepiej niż stara, i teraz ma zdecydowanie bardziej „nowoczesny” idący w niebieski, kolor. Sama tarcza też zyskała na głębokości i trójwymiarowości, wykonana jest ani chybi z kilku warstw. 

Zmieniły się markery traków zarówno na tarczy głównej i te na totalizatorach. Teraz dokładniejszy track minutowy znalazł się na totalizatorze zliczającym minuty odmierzonego czasu, co jak najbardziej ma użytkowy sens. Obrys tarczy stracił markery w klimacie rally jakie zdobiły S.8 na rzecz zdecydowanie bardziej uporządkowanych, klasycznych i według mnie nieco nudnych, klasycznych „tików” minutowych. 

Kurację odchudzającą przeszła wskazówka sekundnika chrono, zachowując jednocześnie ten sam sznyt co w ósemce. A także nadrukowane napisy. Całość teraz jest bardziej dyskretna i buduje obraz nieco mniej zatłoczonej i spokojniejszej tarczy. 


Dodatkowo ten efekt „uspokojenia” na tarczy podkreśla jej całkowita monochromatyczność. Zniknęły markery i luma na wskazówkach w delikatnym żółto/brązowym odcieniu, które mamy w S.8. To akurat mnie nieco zasmuciło bo lubię ten szczegół ósemki.


Nieco temu efektowi spokojnej tarczy na przeciw, w moim odczuciu wychodzi obrys okienka daty na godzinie szóstej. Przy całym spokojnym projekcie, nieco mocno rzuca się w oczy. Ale kto co lubi. 


Zyskała też szesnastka nowy, ozdobiony grafiką dekiel no i zdecydowanie lepszej jakości pasek w zestawie. 


Jest jeszcze jedna, taka mniej oczywista różnica, która nie jestem przekonany z czego wynika. Nowa Vratka jest nieco „mniej czarna”. Mam na myśli to, że albo przez sam kolor tarczy, albo przez inny AR na szkle i na zdjęciach i w „realu” tarcza nie wygląda na tak głęboko czarną jak ta w S.8. Teraz kolor jest nieco taki jak ma mój speedy z hesalitem. Nic to złego, i to coś co widzimy tylko, gdy mamy bezpośrednio możliwość  porównać. 

„Es szesnaście” to bardzo fajny kwarcowy chronograf, do tego według mnie w całkiem atrakcyjnej cenie jak na dzisiejsze czasy na zegarkowym rynku. Klimat al’a lata sidedzimdziesiąte ubiegłego wieku, wygoda na ręce i specyfikacja, która pozwala bez obaw traktować go jako dzielny zegarek do pokonywania wyzwań codzienności. 


Wszystko tutaj jest jak trzeba, do czego z resztą już mnie VC przyzwyczaiła. 

…a z moje prywatnej perspektywy?


Na razie po pierwszej dobie wiem tyle, że szesnastka nie zrobiła na mnie takiego pierwszego wrażenia, które od strzała przekonało by mnie do zastąpienia mojej S.8. Nie dlatego, że coś z nią nie tak. Ale dlatego, że cała ta ewolucja modelu to nie taki przełom, żeby moje stare S.8 nagle straciło urok.  No i cieżko jest ot tak, nakryć wartość sentymentalną samą specyfikacją.