Citizen Tsuyosa

To miał niby być twardziel, tak go przynajmniej nazwali. 

A okazało się, że to zaskakująco fajny, sportowy, zintegrowany zegarek z wakacyjnym zacięciem. Twardy w sumie też może jest, ale nie testowałem, bo nie mój a tylko pożyczony. 

Od kilku dni mam okazję nieco bliżej się przyjrzeć i przymierzyć do użyczonego mi przez przyjaciela zeszło rocznego hot Citizena Tsuyosa. 

I tak jak po jego premierze, czy tam zapowiedzi, wiele osób mocno się „nakręcało” (chyba nieco na kanwie Tissota pRXa itp.)  tak ja jakoś nie złapałem bakcyla. 


Miałem efekt - fajny zegarek, jakich wiele. 


Teraz, gdy już mam go kilka dni i nieco bliżej się z nim poznałem, mogę z czystym sumieniem napisać, że to jest bardzo ciekawy i fajny, a zarazem prosty zegarek. 

Taki zegarek do jakich przyzwyczaił nas ongiś Citizen. Zegarek technicznie nie wybitny, ale bardo przyzwoity, fajnie wykonany, nie ekstrawagancki ale z pomysłem na siebie, a do tego bajecznie wygodny. 

Ktoś pod wideo na YT, w którym też dzielę się tymi spostrzeżeniami napisał, że gdy cena spadnie poniżej 1000 zł to będzie rewelacja.  I ja sobie i nam wszystkim szczerze tego życzę, choć poniekąd niestety boję się, że takie czasy i ceny już nie wrócą.  Cena ta oryginalna/pierwotna na poziomie 1200 zł była super, i kilka wersji jak zerkam w internet można jeszcze za podobne pieniądze kupić. Jednak generalnie teraz to już raczej ponad 1400 zł. 

Czyli już nie aż tak świetnie - ale w moim mniemaniu ciągle przzwoicie, za fajny i nie taki banalny zegarek od, jakby nie patrzeć, uznanej marki. 

A sam tsuyosa? 

Na mojej łapie jest jak już wspomniałem super wygodny. 

Wymiarowo to 40 mm B/K 45 mm L2L i niecałe 12 mm grubości. I mimo tego, że ze względu na taki bransoletowo-zintegrowany charakter nosi się może deczko większym niźli same liczby wskazują, to ciągle na 17 cm ręce jest mnie super. 

Technologicznie jest i szafir, i całkiem ładny wizualnie inhousowy werk, jest luma i nieco, bo 50 m WR’a- wszystko co potrzeba na codzień. 


Ale „key feature” tego modelu to wg mnie połączenie tej integrowanej bransolety i nietuzinkowych, wyrazistych opcji w kwestii kolorów tarczy. Ten żółty jakiego te dni kilka noszę, bardzo fajnie mi się sprawdzał jako zegarek do biura dodając taki wiosenny akcent do mankietu i generalnie sprawdzając się jako codzienny nadgarstkowy kolega. I choć występuje on też z tarczami czarną czy klasyczną niebieską, to chyba traci w tych odmianach na klimacie. Ja w przypadku Citizena i takich klasycznych preferencji co do kolorów raczej bym spoglądał na modele z serii MB 1050.

A ten tutaj - podoba mi się bardzo. 

Czy tak bardzo żebym sobie kupił - sam nie wiem, mam już dużo wszelkiego dobra w kolekcji i potem zawsze brakuje czasu na noszenie tych wszystkich zegarków, ale może jak się napatoczy jakaś okazja to kto wie?