W ramach orientacji behawiorystycznej wszyscy uczniowie muszą przejść tę samą drogę do celu, która już wcześniej została wytyczona przez nauczyciela i tym samym pozostaje pod jego kontrolą.
Konstruktywista wychodzi z założenia, że każdy uczeń idzie własną ścieżką, opierając się na swoim szczególnym doświadczeniu.
Tylko sam uczeń może sobie pomóc w przedstawieniu swojej przedwiedzy, tzn. może przekazać innym w formie językowej, jakich schematów używa, by wyjaśnić daną treść.
Jean Piaget jako pierwszy rozpoznał konieczność nakłonienia dziecka do przedstawienia swojej wiedzy. Używał do tego celu klinicznej metody, krytykowanej przez behawiorystów (za brak obiektywizmu).
Piaget zastosował metodę kliniczną, by otrzymać wskazówki o poznawczej strukturze młodych uczestników swoich eksperymentów.
Najpierw tworzył sytuację problemową, by potem zadać pytania młodym obserwatorom. Jeśli dziecko odpowiedziało, pojawiało się następne pytanie. Trudność polegała na tym, że pytania nie mogły mieć charakteru sugestii. Piaget starał się też nie ulec pokusie powiedzenia więcej, niż uzasadniają jego diagnozy. Tę wstrzemięźliwość zdaniem Piageta można osiągnąć dopiero po specjalnym treningu.
Piaget nie wierzył w to, że można w istotny sposób przyspieszyć poznawczy rozwój dziecka środkami pedagogicznymi. Odróżnia go to od Lwa Wygotskiego, który w swojej koncepcji sfery najbliższego rozwoju wyraźnie przewidział możliwość wywierania takiego wpływu.
Lekcja prowadzona w myśl założeń konstruktywistycznych jest więc silnie inspirowana Wygotskim. Nauczyciel stara się zachwiać zdiagnozowanym przez siebie samorozumieniem ucznia.
Diagnostyka i uczenie się tak się silnie zazębiają ze sobą, że trudno je czasem od siebie oddzielić. Dotyczy to całego nauczania w obrębie orientacji konstruktywistycznej