Żydzi łukowscy na kartach „Historii Łukowa i parafii łukowskiej” (1886 r.)

W 1886 roku opracowana została rękopiśmienna „Historia Łukowa i parafii łukowskiej”. Jej autorem był ks. Teofil Rybka (1854-1934), miejscowy wikariusz, który, wzorem innych katolickich księży, do Żydów (o których pisał, używając małego „ż”) miał stosunek co najmniej niechętny. W pobratymcach Jezusa, czyli swego Boga, widział wyzyskiwaczy i konkurentów:

„Po osiedleniu się żydów za czasów Kazimierza Wielkiego w Polsce miasto to w punkcie handlowym ich przynęciło; bo wrodzony żydom spryt, przebiegłość przy oszczędności wspomagały żydów w konkurencji na tym polu z tutejszymi mieszkańcami.

Odtąd datuje się walka z tą napływową ludnością na polu handlu – która w rezultacie zwycięstwo żydom przyniosła; Łuków jako miejsce ważnym uczyniła, gdzie większe gromadząc się żydów zastępy, ludność chrześcijańską z miasta wyrugowały, zmuszając tym samym chrześcijan oddawać się pracy wkoło roli. (...)

Jak widzimy (...), srogiego wroga dostał Łuków w osobach żydów, z którymi przy ich przebiegłości trudna była sprawa na każdym polu.

Łukowianie, by sami z żydami prawnie walczyć mogli, kołatali do tronu o nadanie im przywileju rządzenia się prawem magdeburskim”.

A więc zdaniem księdza Rybki lokowanie miasta na prawie niemieckim, co nastąpiło w 1403 roku, było wynikiem zmagania się biednych chrześcijan z naporem żywiołu żydowskiego. Łukowski wikary, choć zapewne odżegnywałby się święconą wodą od teorii Darwina, ekstrapolował jej tezy na średniowieczne stosunki społeczne. A częstym używaniem takich wyrazów, jak „wróg” czy „walka” antycypował faszystowską propagandę, która piętnowała Żydów i nawoływała do ich eksterminacji.

Czytajmy jednak dalej księdza Rybkę. Otóż nie tylko chrześcijańska bieda była winą Żydów, ale też ogień, który trawił miasto:

„częste tego rodzaju nieszczęście trafiało się w Łukowie, bo ścieśnione domostwa, przy wielkiej stosunkowo ludności przeważnie żydowskiej, tyle zawsze nieostrożnej, były przyczyną tych częstych pożarów”.

Całe szczęście, że ziemię łukowską obsiadła licznie rozrodzona szlachta zagrodowa, dawała ona bowiem odpór wszelkim społecznym, naukowym i religijnym nowinkom (co też czyni do dziś):

„Że znów dookoła w szerokim pasie sąsiadował z wioskami przeważnie przez szlachtę drobną zamieszkałymi, to było powodem, że żadne nowości religijne, tak wielce gdzie indziej panujące, w Łukowie gruntu dla się nie miały, bo szlachta drobna wierną Kościołowi katolickiemu była”.

Po dobrych dla Łukowa czasach jagiellońskich przyszedł okres ruiny i smuty, zapoczątkowany potopem szwedzkim. Upadek miasta przypieczętowały czasy saskie, w których rozkwitły egoizm i pogoń za pieniędzmi. Kto na tym zyskał? Ksiądz Rybka nie miał wątpliwości – Żydzi:

„W widokach osobistego zysku mieszczanie łukowscy place swe i domy nie tylko dzierżawili żydom, ale ich sprzedawali, a tak na powrót mieszczanie łukowscy tylko roli patrzyli”.

W 1782 roku miasto znowu strawił pożar. I tym razem winą za kataklizm obarczono Żydów:

„W aktach do kościoła parafialnego należących przyczynę ówczesny oficjał, proboszcz łukowski ks. Święcicki, śmiało na żydów zwala, żądając zadośćuczynienia za kościół, szpital farny, kościół ś-go Ducha, lecz próżny był ten głos i te bohaterskie wysiłki jego (...). A żydzi mieli dosyć czasu, by postarać się o prawo bodaj wieczystej dzierżawy, jeśli nie własności placów w mieście, choć wyżej wspomniany oficjał łukowski aż prawem magdeburskim udowadniał, a raczej taryfą, jaką place i własność wszelaka określone były.

Zrozumiemy teraz tę walkę z żydostwem, które emancypację dla się węsząc, jakich nie dokładali starań, aby choć przez jakiś czas choćby wisieć u tej własności, bo przeczuwali upadek kraju, a potem obszerne dla się pole działania. (...)

Żydzi, za pewne daniny dawane prepozytom i oficjałom łukowskim, mieli pozwolone stawiać kramiki na placu obok kościoła farnego, następnie na mocy umowy z kahałem żydowskim łukowskim bpa Dłużewskiego, prepozyta łukowskiego, w zamian danin oczynszowani, umieli swą przewrotnością doprowadzić do tego, że dziś place są ich własnością, na których kamienice piętrowe pobudowali. (...)

Umieli żydzi czynsz wypłacać tak, że niekiedy oficjali łukowscy, jak ks. Boratyński, Święcicki i ks. Karwicki proces ferowali żydom o parę tysięcy z góry zł, jakie z niewypłacania czynszu urosły. Ks. Boratyński raz aż egzekwował wyrok, że zamknął im szkołę, zamknął kierkut ich – mimo to umieli godzić się z koniecznością, gdy ta wypadła, umieli obiecywać, zwlekać, umieli wreszcie w powagę się przybrać jako właściciele, a mimo to umawiać się z oficjałami, bo przewidywali, że zmiany nastaną, a i rozbiorem kraju rząd austriacki wszelkich umów zabroniwszy, sam sprawę rozstrzygnął, procent od żydów zabrał, a zamieniwszy stosownie do procentu czynsz na kapitał, ten i kahału wyzyskał, i do skarbu cesarsko-królewskiego przyniósł”.

Tak oto Żydzi najpierw obrócili mieszczan łukowskich w rolników, potem wyzuli plebanów z ich własności, podejrzanie wiedząc wcześniej, że Polska zostanie zlikwidowana przez zaborców, a na koniec strasznie się rozrodzili:

„Gdy w roku 1738 parafia łukowska liczyła dusz obojej płci 7000, to w 1822 (...) liczyła 8392, tak więc prawie w stu latach przyszło zaledwie 1392 dusze.

Za to żydów liczba nadzwyczajna, bo kiedy w 1738 roku było ich 400, to w 1822 roku w parafii liczono 2523”.

Czytając powyższe jeremiady, nie można oprzeć się wrażeniu, że ksiądz Rybka miał poglądy podobne do tych, jakie właśnie pod koniec XIX wieku zaczęli prezentować nowocześni antysemici, a później zwolennicy endecji i organizatorzy akcji bojkotu żydowskiego handlu. Byłże tylko świadkiem eskalacji postaw antyżydowskich, czy też ich zwolennikiem? W 1889 roku został proboszczem w Miedznej koło Węgrowa, okolicy jeszcze bardziej wzmożonej narodowo, niż Łukowskie. Kierował tamtejszą parafią do końca swego życia. Nie tylko wybudował kościół, ale też zakładał organizacje społeczno-religijne o wyraźnie zdefiniowanym profilu, takie jak Związek Polaków Katolików (1923). Nie dożył Holokaustu i czasów powojennych, kiedy to Żydom zostało odebrane wszystko, co mieli – życie i własność. Owe place w Łukowie, których tak żałował, przeszły wówczas w chrześcijańskie ręce. Co by o tym sądził?