Rowerem do Palestyny

W 1932 r. szewc Symcha Pomeranc z Łukowa wziął udział w kolarskiej wyprawie na Bliski Wschód. Na rowerze marki Łucznik dotarł do Palestyny – i tam już został.

Oficjalnym celem niecodziennego rajdu rowerowego był udział w pierwszej Olimpiadzie Machabejskiej (Makabiadzie), czyli międzynarodowych Igrzyskach Żydowskich w Tel Awiwie. Uczestnicy rajdu należeli do sekcji kolarskiej działającego w Warszawie Żydowskiego Robotniczego Klubu Sportowego „Hapoel”. Byli młodzi, wysportowani i pełni nadziei na zbudowanie w Palestynie państwa dla Żydów, którzy w latach 30. czuli się w brunatniejącej Europie coraz bardziej nieswojo.

Cykliści przed wyruszeniem do Palestyny

Może nie wszyscy zawodnicy, którzy wyruszyli na rowerową wyprawę na Bliski Wschód, nie zamierzali z niej powrócić, ale kilku na pewno od początku miało taki właśnie zamiar. Wiz emigracyjnych do nadzorowanej przez Brytyjczyków Palestyny nie było łatwo uzyskać, a udział w igrzyskach sportowych stanowił doskonałą okazję do wyjazdu. Władze konsularne coś podejrzewały, bo nie chciały tak łatwo zgodzić się na wydanie dokumentów podróżnych i kazały śmiałkom udowodnić, że są rzeczywiście wytrawnymi kolarzami. Przed przekroczeniem granicy musieli odbyć rajd po Polsce i zebrać na obiegówce pieczątki od policji z miast, przez które przejeżdżali. Gdy zaliczyli ten sprawdzian, mogli wreszcie ruszyć w daleką drogę do kraju swych biblijnych przodków.

Na rowerach marki Łucznik

Cyklistów, którzy zdecydowali się pojechać do Palestyny, było prawdopodobnie dziesięciu, ale do celu dotarło tylko siedmiu. Byli to Szlomo Szop, Chaim Rustowski, Awraham Mordekowicz, Szlomo Grynberg, Samuel Wajnberg, Symcha Pomeranc i Jerachmiel Żurawin. Zanim wsiedli na popularne wówczas rowery marki Łucznik, uwiecznili się na pamiątkowej fotografii. Widzimy na niej ośmiu kolarzy w firmowych bluzach klubu sportowego „Hapoel” (hebr. Robotnik) oraz czapkach, bez których szanujący się mężczyźni nie wychodzili wówczas z domu. Inne zdjęcie, zrobione w dniu wyjazdu i opublikowane w prasie, pokazuje, że żegnały ich tłumy. Musiało to być nie lada wydarzenie.

Pożegnanie uczestników rajdu rowerowego do Palestyny.
Warszawa, ul. Gęsia, 1932 r.
(Archiwum Roberta Żurawina /2/)

Ekipa zadbała też o należyty rozgłos wokół wyprawy. Wydrukowane zostały pocztówki z podobiznami siedmiu cyklistów (czyżby tylu ostatecznie ruszyło w drogę?), na odwrocie których umieszczony został tekst w pięciu językach – hebrajskim, jidysz, niemieckim, angielskim i francuskim, informujący, kim są zawodnicy oraz dokąd i w jakim celu się udają. Widokówki były podczas rajdu rozdawane oraz wysyłane do różnych adresatów.

Uczestnicy rajdu rowerowego do Palestyny na okolicznościowej pocztówce. Pierwszy z lewej – Symcha Pomeranc

Rewers okolicznościowej pocztówki
(Archiwum Amira Pomerantza /2/)

Kolarze ruszyli 15 maja 1932 r. sprzed siedziby klubu „Hapoel”, który mieścił się przy ulicy Gęsiej w Warszawie. Dziś tej ulicy już nie ma. Zniknęła wraz z całą przedwojenną dzielnicą żydowską. Obecnie w tym miejscu znajduje się ulica Mordechaja Anielewicza, przy której wznosi się gmach Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin”.

Ślusarz z Siedlec naprawia statek

Droga wiodła przez wiele polskich miast, między innymi Sochaczew, Łódź, Piotrków Trybunalski, Kielce, Będzin i Kraków, gdzie cykliści odwiedzali miejscowe kluby sportowe, a następnie przez Czechosłowację, Austrię i Włochy. Z Triestu uczestnicy rajdu chcieli popłynąć do Palestyny, ale koszt rejsu okazał się dla nich zbyt wysoki. Znaleźli jednak właściciela statku z popsutym silnikiem, który w zamian za naprawę łajby zgodził się przewieźć ich za darmo do Hajfy.

Zadania remontu silnika podjął się jeden z uczestników wyprawy – Jerachmiel Żurawin, urodzony w 1911 r. siedlczanin. Z zawodu był ślusarzem, więc sobie poradził i kolarze mogli niedługo na pokładzie statku „Agito” dobić do brzegu Ziemi Izraela. Spóźnili się na Makabiadę, bo przypłynęli na początku lipca, a igrzyska wystartowały w marcu, jednak chyba zbytnio się tym nie przejęli. Odbyli triumfalny przejazd przez teren przyszłego państwa żydowskiego, a następnie rozproszyli się i pozostali w Palestynie jako nielegalni imigranci. Takich jak oni było tam wówczas wielu.

Jerachmiel Żurawin, który naprawił statek, współtworzył jeden z pierwszych kibuców. Następnie uruchomił w Jaffie fabrykę produkującą maszyny do wyciskania pomarańczy. W 1938 r. postanowił odwiedzić mieszkającą w Stanach Zjednoczonych ciotkę. Za oceanem zastała go wojna. Został więc w Ameryce, przyjął nowe imię – Roman i założył rodzinę. Jego syn Robert wykształcił się na lekarza. Mieszka i pracuje w Huston w Teksasie. Wszyscy bliscy Żurawina, których miał w Polsce, zginęli w Holokauście.

Szewc z Łukowa mieszka w szałasie

Początki pobytu w Palestynie nie były dla kolarzy z Polski łatwe. Z poważnymi trudnościami musiał się mierzyć szewc Symcha Pomeranc z Łukowa. Jego rodzinie powodziło się raczej dobrze. Szwagierka Frajda Pomeranc (żona jego starszego brata Hersza Lejba) była aktorką łukowskiego koła dramatycznego. Słynęła z urody, o czym możemy się przekonać dzięki zachowanym zdjęciom. Ze świata może niezbyt zamożnego, ale swojskiego sztetla Symcha Pomeranc trafił do obcego środowiska, gdzie nie miał nawet dachu nad głową. Przez pewien czas mieszkał w Tel Awiwie w szałasie. Z kilkoma osobami założył spółdzielnię szewską i zarabiał na produkcji butów dla armii, co pozwoliło mu stanąć na nogi. Zmarł w 1952 r. w wieku zaledwie 45 lat. Jego potomkowie żyją do dziś w Izraelu.

W 1934 r. do Symchy Pomeranca dołączył wspomniany brat Hersz Lejb, który wyemigrował z Łukowa razem z żoną Frajdą (z domu Woland) oraz synami Józefem (ur. 1927) i Beniaminem (ur. 1932). Po wojnie w Izraelu osiadł jeszcze trzeci brat, Mosze, który przeżył dzięki temu, że się ukrywał. Kolejni dwaj bracia, Aszer i Ber, jak również ich rodzice, Szlomo Icchak i Towa, zginęli w Holokauście. Z rodziny Frajdy uratowały się dwie siostry – jedna wyemigrowała do Francji, a druga do Izraela. Pozostali bliscy podzielili tragiczny los polskich Żydów.


Tekst – Krzysztof Czubaszek. Część informacji oraz zdjęcia z archiwum Amira Pomerantza – dzięki uprzejmości Michal Laist (Izrael)