Żydzi przybyli do Polski już w średniowieczu i przez kilka wieków stanowili istotny składnik narodowej mozaiki państwa Piastów i Jagiellonów. Szyli ubrania, robili buty, piekli chleb i, przed wszystkim, zajmowali się handlem. Zaliczali się do ludności miejskiej, która w polskim szlachecko-chłopskim społeczeństwie nie cieszyła się silną pozycją. Choć starozakonni zawsze tworzyli środowisko odrębne, posiadające własną kulturę, obyczaje, religię i język, oraz często konkurowali z chrześcijańskimi współbraćmi na polu gospodarczym, to jednak i jedni i drudzy stąpali po tej samej ziemi, świeciło nad nimi to samo słońce. Dzielili razem te same dole i niedole. Byli sąsiadami. Jak to między sąsiadami raz bywało lepiej, raz gorzej, jednak Rzeczpospolita dla wszystkich była domem.
Tak było mniej więcej do początku XX w. Później jednak coś się zaczęło psuć. Żydzi coraz bardziej odczuwali, że są dla swych sąsiadów niewygodni, że ten dotychczas wspólny dom staje się coraz mniej ich domem. Bojkot żydowskich rzemieślników i sklepikarzy, getta ławkowe, antysemicka nagonka w prasie, pogromy – wszystko to było złowieszczą zapowiedzią tragedii, która rozegrała się w czasie hitlerowskiej okupacji.
Niemcy zgotowali naszym sąsiadom niespotykaną wcześniej w dziejach ludzkości zagładę. Uczynili z polskiej ziemi prawdziwe piekło, a w konsekwencji największy żydowski cmentarz. W sposób precyzyjnie zaplanowany i zorganizowany wymordowali kilka milionów ludzi, zarówno obywateli polskich jak i mieszkańców innych krajów, zwożonych do okupowanej Polski z całej Europy.
Wspominając tamte straszne wydarzenia, nie można zapomnieć, że w ich obliczu nie każdy umiał się zachować przyzwoicie. Wśród pognębionej przez nazistów ludności polskiej znajdowali się i tacy, którzy aktywnie wspierali okupantów, stając się pomocnikami zbrodni, a bywało że i oprawcami. Wiarę w ludzi ratowali na szczęście ci, którzy pomagali Żydom i ukrywali ich z narażeniem życia. Pomiędzy tymi, którzy przykładali rękę do ludobójstwa, i tymi, którzy kładli na szalę życie swoje i swych rodzin, by ratować życie swych żydowskich sąsiadów, jak między biegunami sytuowali się wszyscy ci, którzy, czy to z uzasadnionego niemieckim terrorem strachu, czy z obojętności, zachowywali się neutralnie i specjalnie nie starali się, by jakoś pomóc swym skazanym na śmierć „starszym braciom w wierze”.
Nasi sąsiedzi zniknęli zupełnie z krajobrazu. Zniknęła też, co równie tragiczne, pamięć o nich. W szkołach nauczyciele uczą o Holokauście jako o wydarzeniu globalnym, ale już nie przybliżają swym wychowankom szczegółów dotyczących zagłady, jaka miała miejsce w ich rodzinnej wiosce czy miasteczku. Gdy pamięć o tragedii narodu polskiego przechowują liczne pomniki, tablice i obeliski, o Szoa przypominają najczęściej tylko dawne kirkuty, w najlepszym wypadku zarośnięte zielskiem, jeśli nie zupełnie zdewastowane. Na internetowych stronach lokalnych władz,
w działach poświęconych historii, znaleźć można wyczerpujące informacje o polskich ofiarach hitlerowskich represji, daty ulicznych egzekucji i potyczek zbrojnego podziemia. Natomiast o takim wydarzeniu jak zagłada kilku tysięcy żydowskich mieszkańców miasta wspomina się jednym zdaniem, nie podając nawet często jego dokładnej daty.
Taka postawa wobec niewyobrażalnej tragedii, jaka spotkała naród żydowski, budzi w ludziach uczciwych i wrażliwych głęboki sprzeciw. Urodzeni po wojnie nie muszą, tak jak ich przodkowie, stawać wobec problemu Holokaustu, ale odpowiadają moralnie za to, jak wygląda pamięć o tym, co się stało.
***
Przedmiotem zainteresowania niniejszego opracowania są dzieje społeczności żydowskiej Łukowa i okolic. Te ostatnie rozumiane są dość umownie. Nie pokrywają się ani z dzisiejszymi granicami administracyjnymi powiatu łukowskiego, poza którymi od całkiem niedawna pozostają tereny przez wieki związane z Łukowem gospodarczo i społecznie, ani też z dawną, rozległą Ziemią Łukowską, w przybliżeniu sięgającą na północy poza Siedlce, na południu obejmującą Radzyń i Kock, na zachodzie podchodzącą pod Żelechów, na wschodzie zaś graniczącą z ówczesną Litwą, czyli obecnie powiatem bialskim. Owe okolice to po prostu kilkadziesiąt otaczających Łuków wsi, dla których miasto to było zawsze lokalnym centrum, gdzie załatwiało się sprawy urzędowe, jeździło na jarmarki itp. Stosunkowo najbliżej im do obszaru dawnej łukowskiej gminy żydowskiej (kahału), co najlepiej uzasadnia celowość zakreślenia akurat takich horyzontów terytorialnych pracy.
Bazę źródłową opracowania stanowią w głównej mierze relacje i dokumenty ze zbiorów prywatnych autora oraz Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie, a także Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie, Archiwum Państwowego w Lublinie oraz, w mniejszym stopniu, kilku innych archiwów. Źródła rękopiśmienne są dość ubogie, szczególnie w odniesieniu do okresu sprzed II wojny światowej, bowiem akta kahału łukowskiego nie zachowały się,
a co za tym idzie można się posiłkować jedynie dokumentami rozproszonymi po różnych zespołach archiwalnych.
Z tego też powodu do wielu z nich nie udało się do tej pory dotrzeć. Jeśli zaś chodzi o źródła drukowane i opracowania, to kwerendą objęte zostały pozycje dotyczące tematu niniejszej pracy, dostępne w języku polskim, angielskim, niemieckim i francuskim oraz częściowo w jidysz i hebrajskim1).
***
Gwoli ścisłości trzeba jeszcze dodać, że w całym opracowaniu rzeczownik „Żyd” pisany jest dużą literą, gdy mowa jest o osobie narodowości żydowskiej, oraz małą literą, gdy odnosi się do wyznawcy religii mojżeszowej. Wynika to z zasad pisowni, więc nie byłoby potrzeby o tym wspominać, gdyby nie fakt, iż w cytowanych tekstach przedwojennych spotykamy najczęściej wyłącznie zapis małą literą.
***
Chciałbym w tym miejscu złożyć serdeczne podziękowania panu Jakowowi Keselbrenerowi, pani Halinie Birenbaum oraz państwu Abramowi i Sonii Hurmanom z Izraela, panu Longinowi Kowalczykowi, dyrektorowi Muzeum Regionalnego w Łukowie, reprezentującej tę instytucję pani Agnieszce Szaniawskiej, panu Maciejowi Oleszkiewiczowi, panu Cezaremu Miazkowi, panu Tadeuszowi Milewskiemu i panu Andrzejowi Bednarukowi z Łukowa, pani Barbarze Lipińskiej z Wrocławia, panu Edwardowi Czyżo z Wojcieszkowa, panu dr. Mieczysławowi Wojeckiemu z Zielonej Góry, panu Janowi Karwowskiemu z Kopenhagi, panu Wacławowi Matyskowi z Braniewa, panu Tomaszowi Tomaszewskiemu z Konstancina, pani Zofii Czyżewicz z Warszawy, panu Mojsze Sznejserowi z Legnicy, panu Stevenowi Lasky’emu z Nowego Jorku, panu Edwardowi Kopówce, kierownikowi Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince, Bibliotece Narodowej i Żydowskiemu Instytutowi Historycznemu w Warszawie, Archiwum Państwowemu w Lublinie, Urzędowi Miasta w Łukowie, Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie, United States Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie oraz Instytutowi Jad wa-Szem w Jerozolimie za pomoc w zdobyciu i udostępnienie niektórych materiałów źródłowych i ilustracyjnych wykorzystanych w tej książce. Specjalne podziękowania składam też pani dr Jolancie Żyndul, kierownik Centrum Badania i Nauczania Dziejów i Kultury Żydów w Polsce w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego, za cenne uwagi i wskazówki, które wzbogaciły niniejszą pracę i wpłynęły na jej ostateczny kształt.
Przypisy:
1) Najważniejsza pozycja w jidysz i hebrajskim poświęcona Żydom łukowskim to opasły (ponad 650 stron) izkor buch (jid. – księga pamięci) pt. Sefer Lukow, gehejlikt der chorew geworener kehile (hebr./jid. – Księga Łukowa, poświęcona pamięci zgładzonej gminy), opublikowany w 1968 r. w Tel Awiwie. Księga ta, na zlecenie autora, została przejrzana i streszczona przez Sarę Arm z Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie. Istnieje też jej francuskie opracowanie, liczące nieco ponad 360 stron (Le Livre de Lukow. Pages de l’Histoire sorties de l’ombre, traduit du yiddish par Alain Zylbering et Maurice Dab, Paris 1987). Wszystkie pochodzące z niego cytaty, przytoczone w niniejszej pracy, podane zostały w tłumaczeniu autora, wykonanym na potrzebny tego opracowania. Wspomnieć jeszcze trzeba o znacznie skromniejszej niż Sefer Lukow... (48 stron) księdze pamięci, wydanej w 1947 r. w Łodzi w jidysz oraz opatrzonej polskim tytułem Męczennicy i bohaterowie. Żydzi Łukowa.