Przyroda Dzikiej Boliwii i Chile
Wyjec czarny (Alouatta caraya), Wyjec boliwijski (Alouatta sara)
Jest niewątpliwie najgłośniejszą małpą świata ze względu na charakterystyczne, doniosłe poranne i wieczorne „śpiewy” całych stad niosące się na kilka kilometrów po dżungli. Wydawane dźwięki w formie wycia i ryczenia są wzmacniane przez specjalne worki krtaniowe pełniące rolę rezonatorów. Wyjce są jednymi z największych małp Nowego Świata. Zamieszkują centralną część Ameryki Południowej. Posiadają długą i gęstą sierść barwy czarnej, płowej lub rudawej. Prowadzą dzienny tryb życia, spędzając większość czasu w koronach drzew. Żyją w grupach rodzinnych a często samiec zakłada sobie harem. Samica rodzi jedno młode zawsze o jasnym ubarwieniu niezależnie od płci.
Wrocławskie ZOO jest koordynatorem hodowli wyjców w ogrodach zoologicznych na dwóch kontynentach w Europie i Azji. Każde narodziny w 33 podległych instytucjach są rejestrowane. Na terenie Europy i Azji żyje 69 samców i 70 samic wyjców (stan na czerwiec 2018).
Saimiri boliwijska (Saimiri boliviensis)
Mała małpka zwana „trupią główką” z powodu wyglądu mordki. Występuje w Ameryce Południowej. Prowadzi nadrzewny tryb życia w dużych stadach do 100 osobników, które przy byle zaniepokojeniu rzucają się z piskiem do ucieczki, co stwarza niesamowity widok. Znana z filmu Pippi Langstrumpf.
Prosimy nie straszyć pająków
Boliwijski Park Narodowy Madidi to jeden z największych i najstarszych tego typu obiektów na kontynencie południowoamerykańskim. Zachwyca zwłaszcza zróżnicowaniem ekosystemów, jakie obejmuje. Zaczyna się bardzo wysoko, w Andach, gdzie zbocza górskie są suche, by przez mgliste wilgotne lasy schodzić stopniowo do nizin, jezior i bujnej dżungli.
Tam też przybywam często z grupą podróżników, rządnych zobaczyć najrzadsze okazy zwierząt tych dużych jak mniejszych mieszkańców Amazonii. Najłatwiej tych drugich spotkać w nocy, bo właśnie wtedy, gdy jest chłodno a część dziennych dużych drapieżników położyła się do snu, wychodzą one na żer. Podobnie więc i my, zaopatrzeni w latarki, wychodzimy w ciemną noc na nasze obserwatorskie „łowy”.
Ja idę zwykle pierwsza, wypatrując co ciekawsze gatunki. Tak też było tej nocy, gdy grupie czterech dziewczyn pokazałam pięknego, kosmatego ptasznika, wielkości ludzkiej dłoni z rodzaju Avicularia, który na wysokości naszych oczu siedział sobie na drzewie, obok swojego mieszkania – kokonu w kształcie rurki. Chwilę potem usłyszałam krzyk. Okazało się, że latarka na chwilę zgasła, a gdy znów udało się ją zapalić, pająka już nie było. Któraś z dziewczyn rzuciła więc pewnie, że on musiał na kogoś skoczyć. Wszystkie zaczęły niemiłosiernie wrzeszczeć i wytrzepywać z włosów wyimaginowanego intruza.
On tymczasem, przerażony hałasem, schował się do swojego kokonu.
– Biedny – pomyślałam – pewnie będzie siedział tam głodny do kolejnej nocy, tak bardzo go przestraszyłyście.
Wrota Piekieł - Atacama
San Pedro de Atacama. Jedno z najgorętszych miejsc na ziemi. Wyobrażam sobie, że każda kropla deszczu, która dotknie tej ziemi, musi najpierw wywoływać w ludziach niedowierzanie, a później szaleńczą radość. Ostatni deszcz, jaki odnotowano w tym rejonie, spadł na początku XX w.
Nie ma już ludzi, którzy pamiętaliby deszcz nad San Pedro de Atacama. Cóż, żeby poznać deszcz, trzeba stąd wyjechać, a ludzie niechętnie opuszczają swą ziemię. Żyją tu, choć zamiast deszczu mają piasek, a powietrze jest nim dosłownie przesycone. Trudno oddychać. Trudno mówić. Piasek szczypie w oczy. Jest gorący jak ogień. W San Pedro domy buduje się z mieszanki gliny i słomy. W środku panuje przyjemny chłód i wydaje się, że nikt niczego więcej od nich nie oczekuje. Chłód to luksus, który trudno będzie zrozumieć komuś, kto nigdy nie zawitał w podobne rejony. Atacama przyciąga turystów. W okolicy jest Dolina Śmierci, a także Dolina Księżycowa, ponad którą możemy podziwiać zachodzące słońce. Atacama to również miejsce bogate w złoża mineralne. Znajdują się tu liczne kopalnie ołowiu, żelaza, miedzi, saletry chilijskiej, złota, srebra, kobaltu i soli kamiennej. Jednak dla turysty większą od złota i srebra atrakcją Atacamy okażą się gejzery El Tatio. Żeby zobaczyć je w chwili, gdy pierwsze promienie światła budzą do życia to miejsce, trzeba wyruszyć z San Pedro o godzinie trzeciej w nocy. Droga wije się w ciemności, pnąc się ciężko pod górę. Pustynia leży na wysokości 500–2000 m n.p.m. Nocą jest tutaj bardzo zimno. Pustynia nie rozpieszcza. Temperatura waha się od -20°C nocą do 55°C za dnia. Na miejsce zajeżdżamy wraz ze wschodem słońca. A słońce wschodzi tutaj leniwie. Igiełki porannego szronu topią się wolno i niechętnie. Oplatają nas pióropusze dymu. Dookoła słychać syczenie i bulgot – to ziemia pluje siarką i gorącym błotem w przeróżnych barwach. Trzeba uważać, by nie wpaść do któregoś z licznych gejzerów. Ziemia tutaj jest zdradliwa. Lepiej zachować ostrożność i lekko stawiać kroki. Chodzimy jak po chybotliwej kładce ułożonej na wielkiem garnku z wrzącą zupą. Nie ma barierek ochronnych. Co najwyżej kilka ułożonych w krąg kamieni przy bardziej zdradliwych miejscach. Teraz jest już cieplej. Mienią się w świetle dnia wulkany. Błękit nieba jest teraz najgłębszy. Boże jak tu pięknie – pomyślałem – i właśnie w tym momencie jeden z gejzerów splunął mi tuż przed nosem syczącym wrzątkiem. W takich miejscach jak El Tatio zawsze znajdzie się coś zarówno dla ducha, jak i dla ciała. Gdy uda się już przezwyciężyć chłód i zrzucić z siebie poranną warstwę ubrań, szybko zanurzamy się w gorących źródłach. Trzeba pamiętać, że na zewnątrz temperatura wciąż tylko nieznacznie przekracza zero stopni. Ale woda jest przyjemnie ciepła, nie chce się z niej wychodzić.
Z El Tatio ruszamy dalej przez pustynię. Teraz możemy w pełni cieszyć się jej surowym wdziękiem. Mijamy nieliczne rośliny: juki, opuncje, agawy oraz olbrzymie kaktusy saguaro. Na Atacamie można znaleźć także nieliczne wioski oraz osady. Takie jak Toconao, które wydaje się niemal wymarłe, ale w którym jednak tli się życie, głównie za sprawą przybywających tutaj turystów, których przyciąga tu uroczy kościół św. Łukasza z XVIII w.
Tocanao leży w nieco bardziej sprzyjającym do osiedlenia miejscu. Sezonowo pojawia się tu nawet jeziorko. Pasą się lamy i vikunie. Ale gdyby nie turyści, ostatni mieszkańcy opuściliby już dawno to miejsce. My zjawiliśmy się tutaj na chwilę. Nie musimy każdego dnia walczyć o przetrwanie. Za chwilę wrócimy do cywilizacji. Opuścimy Tocanao, San Pedro. Wyjedziemy i gdzieś daleko stąd poczujemy deszcz.
(Tekst: Andrzej Rostek)
Salar de Uiuni
Cud natury-jedno z najbardziej zadziwiających miejsc na świecie. W sercu płaskowyżu Altiplano w Boliwii, na wysokości 3653 m na powierzchni ponad 10500 km2 można podziwiać bezkresne obszary snieżno-białej soli skrzącej się w ostrym słońcu. Jest to największe solnisko świata będące pozostałością po gigantycznym plejstoceńskim jeziorze Ballivian, którego wody przetrwały do dziś jako jeziora Titicaca i Poopo. Aż trudno uwierzyć, że różnica wzniesień wynosi tu zaledwie 41 cm, co czyni ten obszar jednym z najbardziej płaskich na Ziemi.
Salary są pod ochroną i jedynie w wydzielonej części widać charakterystyczne kopczyki wydobywanej tu soli. Pod jej grubą warstwą występuje solanka zawierająca sole litu, których zasoby szacowane są na 50-70% ogólnoświatowych. Krajobraz nie jest tu jednak monotonny. W porze deszczowej sól pokrywa się wodą, zmieniając się w niebieską lustrzaną powierzchnię. Z niej wyrastają wyspy z gigantycznymi kaktusami, pojawiają się gejzery ziejące gorącym powietrzem lub bulgocące błotem. Podziwiać tu można zabarwione algami laguny, w których brodzą stada flamingów oraz przebiegające stada wikuni. Na obrzeżach występują zróżnicowane formacje skalne i charakterystyczne stożki wulkanów a całość zamykają na linii horyzontu ośnieżone szczyty Andów.
Każdego roku tysiące turystów zachwyca się tymi widokami, teraz możesz dołączyć do nich i Ty.