Wspominając rok 89 w harcerstwie trzeba sobie uświadomić sytuację, która istniała już wcześniej w latach 80-tych. Jak wiemy w latach 1980-81 na bazie zrywu solidarnościowego powstały Kręgi Instruktorów Harcerskich im. Andrzeja Małkowskiego (KIHAM). Taki krąg powstał również w Bydgoszczy z inicjatywy głównie instruktorów skupionych wokół 19 Pomorskiej Drużyny Harcerzy Lotniczej im. Żwirki i Wigury - szczepu prowadzonego przez hm Mariusza Dopierałę. Drużyna ta współpracowała z "19" krakowskimi i nadawała wówczas w Bydgoszczy ton tradycyjnemu harcerstwu. Wokół wspomnianego kręgu zgromadzili się instruktorzy również z innych środowisk. Podjęli oni próbę uzdrowienia sytuacji w harcerstwie, w tym zwłaszcza poprawienia poziomu pracy drużyn. Wprowadzony stan wojenny stłumił wszelkie niezależne inicjatywy: w 1982 roku nastąpiło samorozwiązanie większości KIHAM-ów, a wraz z nimi kręgu bydgoskiego. Istnienie tradycyjnego harcerstwa w Bydgoszczy nie zakończyło się jednak w roku 1982. Te środowiska, które w kręgu Małkowskiego funkcjonowały podjęły próbę doprowadzenia do tego, aby bydgoskim hufcem ZHP kierowały osoby, które są instruktorami harcerskimi, rozumieją harcerstwo, traktują je jako styl życia, a nie rodzaj pracy zarobkowej. Osoby te podchodziły poważnie do prawa harcerskiego czego symbolem była słynna 10 wyszyta na lilijkach instruktorskich mówiąca o tym, że wszystkie dziesięć, w tym również dziesiąty punkt prawa jest istotny. Próby te zakończyły się krótkotrwałym sukcesem. Została "przejęta" rada hufca, która wybrała nową komendę hufca składającą się właśnie z tych instruktorów rozumiejących harcerstwo. Niestety ówczesne władze partyjne zareagowały błyskawicznie. Skończyło się to rozwiązaniem wybranych demokratycznie i powołanych organów i wprowadzeniem komisarycznego zarządu w hufcu. Wielu instruktorów spotkały represje. Przykład może stanowić wcielenie do wojska hm. Piotra Grądziela lub przymusowy wyjazd z Bydgoszczy hm. Janusza Pruskiego. Paradoksalnie ta porażka scementował środowiska skupione wokół idei tradycyjnego harcerstwa. Mowa tu o takich drużynach jak 9 BWDH-y i 9 BWDH-ek, 10 BDH-y i 10 BDH-ek, 34 BDH-y, 68 BDH-y, 95 BDH-y., Funkcjonowały one w ramach niezależnego, "postkihamowskiego" harcerstwa, które dzisiaj jest nazywane Ruchem Harcerskim czy Ruchem Harcerskim Rzeczypospolitej. W ramach Ruchu zdobywano wprowadzane w całej Polsce sprawności np. BS 83, zdobywana podczas drugiej pielgrzymki Ojca św, Jana Pawła II do ojczyzny, sprawność poświęconą Grzesiakowi "Czarnemu". Andrzejowi i Oldze Makowskim, diamentową sprawność związaną z jubileuszem harcerstwa, BS 87 i wreszcie w 88 sprawność poświęconą "Ponuremu"- jednemu z wybitnych dowódców AK. W tym klimacie istnienia w wewnątrz ZHP, ale w sposób autonomiczny doszliśmy do roku 89, do przełomu związanego z obradami okrągłego stołu, w których instruktorzy RHR-u uczestniczyli, gdzie dyskusja na temat harcerstwa była obecna. Dyskusja ta była efektem dylematów, które przeżywali instruktorzy prowadzący normalną wychowawczą działalność ZHP, który niszczył przedwojenne harcerskie ideały służby Bogu i Polsce. Jednym ze skutków tych obrad była niekorzystna decyzja, w której ZHP zachował monopol na pracę metodą harcerską. Przekreślało to szanse na zalegalizowanie nowej organizacji harcerskiej i tym samym unormowanie kwestii moralnych i wychowawczych.
W tej atmosferze 12 lutego 1989 roku w kościele na Chłodnej w Warszawie spotkali się przedstawiciele prawie wszystkich nurtów niezależnego harcerstwa. Jednomyślnie określili oni czym się różnią od istniejącego ZHP i zdecydowali o utworzeniu własnej organizacji o nazwie Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej. Hufiec ZHR-u powstał w Bydgoszczy w listopadzie 1990 roku (początkowo jako jednostka koedukacyjna), a od marca 1991 roku funkcjonował Bydgoski Hufiec Harcerek i Bydgoski Hufiec Harcerzy im. Jana Wierzejewskiego.
hm. Michał Butkiewicz
Grzegorz Popek: Dlaczego Zjawa nie od razu przystąpiła do ZHR?
Piotr Grądziel: Przede wszystkim trzeba się zastanowić dlaczego "Zjawa" wystąpiła z ZHP. Chcieliśmy mianowicie uwolnić się od osób, które z harcerstwem nie miały nic wspólnego, mimo że były w organizacji, piastowały wysokie funkcje, jednocześnie nie rozumiejąc co tak naprawdę kryje się pod słowem harcerstwo. Mieliśmy dość administracyjnych nakazów, zakazów i wątpliwej jakości decyzji, które płynęły z hufca. Do ZHR natomiast nie wstąpiliśmy od razu z prostej przyczyny. Nasza drużyna była dość dużą i chyba najbardziej prężną w hufcu bydgoskim. Zawsze miała swój własny charakter, a ZHR był wówczas dla nas czymś nowym. Nie znaliśmy jeszcze drogi jaką będzie on kroczył. Poza tym w "Zjawie" było silne grono instruktorskie złożone również z osób, które nie bardzo utożsamiały się z celami ZHR, głównie dlatego, że były niewierzące. Dopiero po około roku od stworzenia ZHR. gdy zobaczyliśmy, że kierują nim osoby uczciwe, odpowiedzialne, dobrze nam znane, posiadające prawdziwe doświadczenie harcerskie, uznaliśmy, że chcemy z nimi być, że chcemy z nimi współpracować.
G.P.: Jak druh ocenia wsparcie udzielane na początku ZHR-owi ze strony rodziców, Kościoła, władz samorządowych?
P.G.: Ja w ogóle, mówiąc szczerze, nie dostrzegam takiego wsparcia. Był pewien okres, w którym istniał widoczny podział między ZHR a ZHP ale on w krótkim okresie przestał być dostrzegany przez władze i Kościół. Władze kościelne widziały tylko harcerzy w mundurkach na mszach. Rzadko kiedy dostrzegały różnice programowe istniejące pomiędzy dwoma organizacjami. ZHP zaskarbił sobie szybko ich przychylność uczestnicząc w różnego rodzaju manifestacjach. Tym sposobem po pewnym czasie dla władz kościelnych przestało być istotne czy ten harcerz stojący w mundurku składał przyrzeczenie według roty odwołującej się do Boga czy też nie. Władze samorządowe z kolei były na początku zajęte sobą. Praca ideowa, czy wychowawcza z młodzieżą nie bardzo je interesowała. Raczej były one zajęte organizacją struktur samorządowych. Owszem istniały momenty, kiedy udawało nam się robić ciekawe rzeczy z Solidarnością ale były to sporadyczne przypadki, które nie miały większego oddźwięku. Rodzice natomiast to było to grono, na którym zawsze mogliśmy polegać. Oni uczestniczyli w pracach programowych i dokładnie wiedzieli czym były podyktowane nasze decyzje i nasze wybory. Ich wsparcie może nie było wsparciem finansowym czy materialnym, ale na pewno moralnym.
G.P.: Czy przejście "Zjawy" do ZHR-u spowodowało jakiś odpływ harcerzy z drużyny?
P.G.: Ja nie pamiętam takiego odpływu. Na pewno starszyzna była bardzo mocno związana z drużyną i było dla niej bez różnicy w jakim Związku funkcjonuje. Ci harcerze wierzyli w rozsądek i mądrość osób kierujących "Zjawą" i identyfikowali się z naszymi decyzjami.
G.P.: Na co zwracał druh największą uwagę prowadząc pracę wychowawczą na funkcji hufcowego Bydgoskiego Hufca Harcerzy?
P.G.: Praca Wychowawcza była dla mnie zawsze najważniejsza. Kiedy prowadziłem hufiec nie było w nim zbyt wielu drużyn. Pewne drużyny robiły naprawdę dobrą pracę harcerską, ale z pewnych drużyn musieliśmy zrezygnować. Ja sam byłem odpowiedzialny za usunięcie z hufca dwóch takich jednostek, które swoim działaniem zaprzeczały podstawowym założeniom statutowym. Sprawy natomiast na których szczególnie się skupiałem to były fundamentalne elementy pracy harcerskiej czyli system stopni i sprawności, braterstwo, puszczaństwo, obozownictwo.
G.P.: Jak druh ocenia jakość pracy bydgoskiego środowiska ZHR z początku lat 90-tych na tle całej organizacji.
P.G.: Bydgoszcz była słabym ośrodkiem jeśli chodzi o działanie ZHR-u. Jedynymi drużynami, które mogły się poszczycić silnymi korzeniami były: 19 Pomorska Lotnicza DH, 34 BDH, 10BDH, 95 BDH. Ośrodki takie jak Kraków, Warszawa, Trójmiasto znane były od lat z bardzo prężnych drużyn, dużego grona instruktorskiego, udzielającego wsparcia młodszym instruktorom. Było nam trudno ponieważ występując z ZHP nie mogliśmy zabrać wiele z tego co nam się należało. Chodzi tu głównie o pieniądze i harcówki. Jedyną spuścizną był wypracowany przez lata sprzęt obozowy. Mimo, że nie byliśmy imponującym środowiskiem istniało autentyczne działanie w drużynach połączone ze wsparciem rodziców. Większość instruktorów wiedziała na czym polega służba instruktorska i umiała sobie wychować następców. Niestety okres burzliwych zmian, który nastąpił potem spowodował, że tych osób, które chciały angażować się w pracę harcerską było coraz mniej.
G.P.: Jak druh ocenia dzisiejsze oblicze ZHR?
P.G.: Uważam, że ZHR, przynajmniej w Bydgoszczy, bardzo daleko odszedł od tego, co było dla nas istotne. Może wtedy sytuacja była bardziej klarowna. Myślę, że brakuje tej dynamiki i poczucia misji jakie Związek miał na początku. W tej chwili dostrzegam działalność w ZHR jako sposób spędzania wolnego czasu. Instruktorzy często są zagubieni, nie mają poczucia służby i nie mogą często do nikogo odnieść się ze swymi problemami. Są również zagonieni ponieważ edukacja stawia coraz wyższe wymagania. Nie dostrzegam również troski o kontakty z rodzicami. Fakt, że o ZHR nie mówi się w mediach jest błędem popełnianym również przez władze. Ludzie przez to nie odróżniają ZHR od ZHP, traktując obydwa ruchy jako jedną organizację, co ma swoje negatywne skutki. Nie ma również aspektu współzawodnictwa i rozwoju. Instruktorzy bardzo szybko rezygnują z zajmowanych przez nich funkcji.
Bydgoszcz, 7.12.2002
Druh Piotr Grądziel był członkiem 1 Żeglarskiej Drużyny Harcerskiej w Tczewie. Na początku lat 80-tych założył 9 BDH, a następnie 10 BDH "Zjawa". Był członkiem KIHAM oraz Przewodniczącym Kręgu Instruktorów Harcerskich "Stos". Na początku lat 90-tych pełnił funkcję pierwszego hufcowego Bydgoskiego Hufca Harcerzy ZHR. Druh Piotr Grądziel zakończył czynną działalność w ZHR w połowie lat 90-tych. Obecnie jest dyrektorem handlowym holdingu Polskie Wydawnictwo Profesjonalne.