02 marca 2013
Nie chcę uchodzić za totalnie krytyczną przeciwniczkę katolickiego kościoła instytucjonalnego. Ostatnie jednak wydarzenia zmuszają mnie do zajęcia stanowiska w sprawie kasy kościoła i wyrażenia, jako obywatelka swojego sprzeciwu. Mogliśmy dzisiaj w prasie przeczytać, że archikatedra w Oliwie ma hipotekę na 21 mln złotych. Księża zawsze mówią o kościele, jako domu bożym, a jednocześnie w swojej pazerności doprowadzają do sytuacji, że ten dom boży zastawia się jakby był komórką lub złotym pierścionkiem w lombardzie. Cóż za hipokryzja. Gospodarz diecezji, pan Głódź, zamiast naprawić finanse swojego gospodarstwa jeszcze bardziej je pogrąża. Pierwszą jego decyzją było wyremontowanie okazałej siedziby dla siebie. Przy tej okazji wyciśnięto kasę państwową i samorządową. Państwo zapłaciło np. za zabytkowe okna, a spolegliwy prezydent miasta, za 1% wartości oddał spory kawał ziemi. Chodziło oczywiście o cele kultowe, a okazało się, że ziemia posłużyła do powiększenia ogrodu p. Głódzia. Dzisiaj też odtrąbiono sukces. Kościół łaskawie zgodził się na 0,5% odpisu podatkowego. Minister Boni był niesłychanie z siebie zadowolony. Czy ci ludzie, uważają nas za aż tak głupich? Przecież ten dobrowolny odpis (na wsi i w małych miastach wcale nie będzie dobrowolny) w zamian za zgodę na likwidację funduszu kościelnego jest de facto zwiększeniem kasy KK. Ci, którzy nie dokonają odpisu zwiększą dochody państwa, z których miliardy i tak wrócą do kościoła (tak to prawda miliardy!!!). Wszak wszyscy płacimy na różne uczelnie, zabytki, kapelanów, religie w szkołach i inne obciążenia wynikające z konkordatu. Kiedy wreszcie powiemy temu wszystkiemu dość! Który rząd wreszcie postawi sprawę jasno. Ustanowi ład i jawność finansów kościoła. Wypowie konkordat i ustanowi (jeśli to jest potrzebne) normalną umowę międzypaństwową. Na razie widzę to nomen omen czarno.
Autor Halina K. HK