Nowi znajomi

Data publikacji: 2018-06-06 10:20:37

Pokonali jakieś osiem tysięcy kilometrów (samolotem), by przyjechać do Polski, nie do EUROPY, do Polski. Na osiem dni. Po prawie 20 godzinach podróży, bez względu na totalny jet lag (zmęczenie spowodowane zmianą czasu i podróżą) od razu następnego dnia ruszyli na miasto, do ludzi. Odwiedzili dom opieki prowadzony przez zakonnice. Odmalowali tam wymagający remontu płot (z własnych środków) i wyszli na długie spacery z podopiecznymi. „Niektórzy z nich nigdy nie byli na tak długim spacerze!”.

Pod wieczór zameldowali się do pomocy w organizacji pikniku dla ubogich, który… w całości ufundowali. Serwowali, kelnerowali i rozmawiali ze wszystkimi. Zaśpiewali piosenkę, ucząc przy tym angielskiego, a na koniec wręczyli prezenty potrzebującym. Ciągle pogodni, uśmiechnięci (szczerze, nie tym hollywoodzkim uśmiechem celebrytów). Było blisko północy, nim mogli się położyć spać, ale o 6.30 pobudka, bo następnego dnia w Krzyżu i Czarnkowie spotkają się z biednymi rodzinami, a z dziećmi zagrają w piłkę, w Zielonej Górze dzień później wesprą bezdomnych i biednych – swoim gestem, słowem i finansami. I tak przez 4 dni. Kolejne dwa spędzą, zwiedzając Kraków, Wieliczkę i Auschwitz oraz w podróży do Warszawy na samolot.

Bez słowa skargi na tempo, ilość wrażeń i zmęczenia – tego fizycznego.

Kto?

Wyczynowy sportowcy? Piłkarska drużyna juniorów? Cudotwórcy? Bogaci zmanierowani biznesmeni?

Nie. Amerykańscy prezbitarianie z maleńkiego miasta w stanie Kenntucky: dwie osoby w wieku ok. 20 lat i sześć osób w wieku 50-65 lat – ze swoimi chorobami i problemami.

Dlaczego?

Bo, jako wyznawcy Chrystusa, chcieli zrobić coś dobrego.

Nie przyjechali lansować się na Polach Elizejskich, wydawać pieniędzy w KuDamie czy dawać wozić się po najpiękniejszych miastach Polskich. Nawet jeszcze do żadnej restauracji nie zdążyli trafić.

Ale już zdążyli zachwycić się polską gościnnością i szczodrością. I wyrazić nieśmiało nadzieję, że może ich postawa zachęci Polaków, którzy mają bliżej do domu starców przy Malcie/ koło swojego domu, by czasem wyszli z kimś potrzebującym na spacer, poszli poczytać książki do hospicjum lub zagrać z dziećmi mecz…

Pięknie!

I wstyd.

Romana Zygmunt

Fot. Freerange Stock