Dzień Założycieli CR

Data publikacji: 2018-02-17 11:17:44

Dziś, 17 lutego Zgromadzenie Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa obchodzi Dzień Założycieli. Z tej okazji ks. Paweł Szymanowski CR z Rzymu przygotował kolejny numer “Skarbów z naszego Archiwum", czyli wybór dokumentów z Archiwum Kurii Generalnej Zgromadzenia.

Za zgodą o. Andrzeja Gieniusza CR, Radnego Generalnego Zarządu Generalnego Zgromadzenia publikujemy część tych materiałów. Dziękujemy za ich udostępnienie.

Prawdopodobnie wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, że w naszym Archiwum w Rzymie mamy ponad 200 czarnych skrzynek. Skrzynek, w których przechowujemy skarby naszego Zgromadzenia. Niektóre z tych skarbów ujrzały światło dzienne w różnych publikacjach, ale są tu też inne, które czekają na swój czas...Dzień Założycieli

Dziś obchodzimy Dzień Założycieli. Wszyscy wiemy doskonale, jakie były początki naszej Wspólnoty. W Środę Popielcową, 17 lutego 1836 r., grupa młodych ludzi pod przewodnictwem Bogdana [Jańskiego - przypis redakcji] zdecydowała się zamieszkać razem. Mimo wielu trudności i nawet nazwania ich przez niektórych “półgłówkami”, wiedzieli oni, że Bóg “dał im powołanie, aby służyli braciom naprzód na wygnaniu, a potem w kraju”. W dzisiejszym newsletterze zaglądamy do czarnej skrzynki numer 26, w której znajdują się listy, pisma i dokumenty o. Hieronima Kajsiewicza. Tam też znajduje się jego pamiętnik (ACRR 7496), w którym opisuje on początki naszej Wspólnoty.

W dzień zatem Popielcowy 1836 roku, Semenenko i Kajsiewicz wprowadzili się do małego przez Bohdana domku na dziedzińcu przy ulicy Notre Dame des Champs, pod N. 11. Za nimi za dni kilka Edward Duński, a wkrótce i sam Jański. Nieco później przybył Józef Hube; pomijając innych przechodnich tylko mieszkańców. Wszyscy oddali się wspólnym modlitwom i nauce. Majątek nasz był tak znaczny, żeśmy bielizny na siennikach nie mieli, sami na targ za kupnem chodzili, sami gotowali z niebezpieczeństwem otrucia się nieraz. Pierwszego funduszu na małe porządeczki i najem mieszkania dostarczył Jański. […]

Ci, którzy nas bliżej znali, i w uczciwość naszą wierzyli, brali krok nasz za jakiś głęboki manewr polityczny, uważali nas jako klub katolicki na kraj, i na duchowieństwo polskie obmyślany: inni po prostu ciskali nam w oczy takie dilemma: „alboście zgłupieli, alboście łotry.” Inni jeszcze, ludzie zresztą poważni, którzy się tego później wstydzili, z lekkości rozpowiadali, i rozpisywali o nas aż do kraju niesłychane dziwolągi: że mamy krucyfixy ogromne od sufitu aż do podłogi, że się biczujemy do krwi, itd.

Pełno tedy rodaków przychodziło dla oglądania tych półgłówków, a nie znajdując nic dziwacznego, widząc nas spokojnymi, prostymi, uprzejmymi, wyraźne zdziwienie i zbudowanie okazywali na twarzy, a często i słowy to wyrażali. Najmniej było jednak takich, którzy nam wierzyli gdyśmy po prostu mówili, że nam Bóg dał powołanie, abyśmy służyli braciom naszym naprzód na wygnaniu, a potem da Bóg w kraju: zawsze ludziom chce się odgadnąć coś tajemnego tak nawet, gdzie nic tajemnego niemasz.

Nam wszakże obojentnem było co ludzie o nas myśleli i mówili, tak nam było dobrze w duszy. Wspólne mieliśmy godziny wstawania, spoczynku i modlitwy: sam posiłek uświęcony był czytaniem duchownem. Na Mszę świętą chodziliśmy do kościoła Karmelitanek przy ulicy Vaugirard…

(ACCR 7496)