Zmartwychwstanie w ludzkiej naturze

Data publikacji: 2019-11-11 14:05:56

Homilia na XXXII niedzielę zwykła

27 Wówczas podeszło do Niego kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go 28 w ten sposób: «Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat weźmie wdowę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu. 29 Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął żonę i umarł bezdzietnie. 30 Wziął ją drugi, 31 a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. 32 W końcu umarła ta kobieta. 33 Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę». 34 Jezus im odpowiedział: «Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. 35 Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. 36 Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. 37 A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa "O krzaku", gdy Pana nazywa Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba. 38 Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją».

(Łk 20, 27–38)

W ostatnich tygodniach podczas czytań niedzielnych mieliśmy okazję przyjrzeć się społeczeństwu żydowskiemu I wieku, temu, w którym żył Jezus Chrystus. W przypowieści o modlących się w świątyni faryzeuszu i celniku mogliśmy zobaczyć z jednej strony reprezentanta elity religijnej społeczeństwa żydowskiego, faryzeusza, który należał do tych, którzy w sposób wiążący interpretowali Biblię. Być może dlatego na samym początku patrzyli z pewną życzliwością na Jezusa Chrystusa, który uchodził za rabbiego, za nauczyciela, który też podejmował się trudu interpretacji słowa Bożego. Faryzeusze cieszyli się życzliwością ludu i bez nakładania współczesnych klisz można powiedzieć, że uchodzili za liberałów.

Celnicy natomiast reprezentowali peryferie moralne ówczesnego społeczeństwa, będąc oskarżani o kolaborację z rzymskim okupantem, w oczach innych Żydów nie zasługiwali na szacunek. Takiej współpracy wystrzegali się faryzeusze, uznając absolutny prymat Jahwe.

Dzisiaj przed Jezusem stają saduceusze. Byli jerozolimską arystokracją, związani z sanktuarium w stolicy Izraela uchodzili raczej za konserwatystów, których wiara opierała się wyłącznie na Torze, pierwszych pięciu księgach Starego Testamentu. Jeśli czegoś nie znajdowali w tych księgach, których autorstwo było przypisywane Mojżeszowi, odrzucali to jako nikomu niepotrzebną innowację. Dlatego też w ich wyznaniu wiary nie było miejsca na myśl o zmartwychwstaniu.

Sama idea zmartwychwstania w judaizmie pojawiła się późno, bo jakieś 200 lat przed Jezusem. Przyczyniła się do tego zapewne obawa Żydów przed kultem zmarłych, który był rozpowszechniony wśród ludów, plemion ościennych, a co mogło zagrażać radykalnemu monoteizmowi religii żydowskiej. Odpowiedź Jezusa na zarzuty saduceuszów jest dosyć ciekawa z punktu widzenia logiki, gdyż fundamentów dla swojej wiary w zmartwychwstanie Jezus szuka właśnie u Mojżesza, którego saduceusze uznawali za najwyższy autorytet.

Wróćmy jednak na chwilę do faryzeuszów. Wśród nich na początku pierwszego wieku pojawiła się postać szczególna: Szaweł z Tarsu, który chlubił się swoją formacją faryzejską.

4 Chociaż ja także i w ciele mogę pokładać ufność. Jeśli ktoś inny mniema, że może ufność złożyć w ciele, to ja tym bardziej: 5 obrzezany w ósmym dniu, z rodu Izraela, z pokolenia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków, w stosunku do Prawa – faryzeusz, 6 co do gorliwości – prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości legalnej – stałem się bez zarzutu.

(Flp 3, 4–6)

Otóż tenże Szaweł, znany nieco później jako Paweł Apostoł, będąc już dojrzałym mężczyzną spotkał Jezusa Chrystusa na drodze do Damaszku. Nie byłoby nic dziwnego w tym spotkaniu, gdyby nie drobny szczegół. Jezus od kilku lat już nie żył. Jego uczniowie twierdzili co prawda, że trzeciego dnia zmartwychwstał (lub że został wskrzeszony – co wydaje się najbardziej pierwotną deklaracją, wyznaniem wiary tej grupy). Ale co innego słyszeć takie deklaracje, a co innego spotkać samego Zainteresowanego. To spotkanie odmieniło życie Szawła/Pawła tak radykalnie, że resztę swoich dni poświęcił temu Rabbiemu, którego za Jego ziemskich dni najprawdopodobniej osobiście nie spotkał.

Do jednej ze wspólnot, którą założył na kontynencie europejskim jakieś 25–27 lat po śmierci Jezusa i Jego zmartwychwstaniu napisał list, a w nim odniósł się do kwestii samego zmartwychwstania (będąc faryzeuszem, przyjmował taką możliwość):

12 Jeżeli zatem głosi się, że Chrystus zmartwychwstał, to dlaczego twierdzą niektórzy spośród was, że nie ma zmartwychwstania? 13 Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał.

(1 Kor 15, 12–13)

To zdanie przykuwało moją uwagę od wielu lat. Wydaje się, że Paweł jako wykształcony faryzeusz chce powiedzieć jedno: możliwość zmartwychwstania wpisana jest w ludzką naturę od samego początku stworzenia człowieka. To oczywiście każe nam nieco zmodyfikować nasze widzenie cudu, który dla większości z nas wydaje się być jakimś arbitralnym gwałtem siły wyższej na naturze. Wygląda to tak z naszej perspektywy, że jak Bóg chce (i ma taki kaprys), to może wszystko. Paweł raczej mówi, że cud zmartwychwstania to optymalizacja ludzkiej natury. I w nim kończy się dzieło stworzenia! Urodziliśmy się i już nie umrzemy.

Z drugiej strony musimy także przemyśleć fenomen śmierci. Czy ona istotnie jest związana z wydarzeniem grzechu pierworodnego? Przecież w świecie stworzonym pojawiła się na długo przed zjawieniem się człowieka. Dinozaury wyginęły 65 milionów lat temu, Homo Sapiens (gdyby z nim wiązać fenomen grzechu pierworodnego) na kontynencie afrykańskim pojawił się 200 tysięcy lat temu.

Być może jest i tak, że grzech pierworodny doprowadził do pewnych modyfikacji (które nie są ulepszeniami) dzieła stworzenia, w którym śmierć była przewidziana od samego początku i w ten sposób stała się ona także synonimem separacji człowieka od Boga (tak jakby Go nie było – szept Jezusa w chwili śmierci: Boże mój, Boże mój czemuś mnie opuścił), człowieka od natury, mężczyzny od kobiety i w końcu duszy od ciała, tak jakby to ostatnie nie miało żadnego znaczenia.

Rzecz zastanawiająca: nie możemy wyrazić siebie bez ciała, a kilkadziesiąt lat po naszej śmierci to narzędzie naszej miłości, czułości obraca się w proch, jakby nigdy nie istniało i było bezwartościowe. Spróbujcie drugiemu człowiekowi, bliźniemu powiedzieć, że go kochacie i chcecie jego szczęścia bez waszego ciała. W sposób najprostszy potrzebujecie do tego strun głosowych.

Być może zatem zmartwychwstanie ciała to Boży projekt ocalenia człowieka, ucieleśnionego ducha (lub uduchowionego ciała).

ks. Adam Błyszcz