Wyprawa wielkich dzieł

Data publikacji: 2018-12-24 11:27:02

Homilia na IV niedzielę adwentu

39 W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. 40 Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. 41 Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. 42 Wydała ona okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. 43 A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? 44 Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. 45 Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana».

(Łk 1, 39-45)

Najbardziej rozpowszechniona lektura tego fragmentu utrzymana jest w takiej tonacji charytatywnej: młoda kobieta w początkowej fazie ciąży udaje się w podróż, aby swojej znacznie starszej krewnej w zaawansowanej ciąży świadczyć pomoc. I jest to zapewne lektura uprawniona, mająca również duże znaczenie w takiej moralnej zachęcie, aby dzieci Ewangelii były wrażliwe na potrzeby bliźnich.

Ale może trzeba zaproponować inną lekturę w oparciu o najbliższy kontekst tej dzisiejszej sceny. Maryja decyduje się na podróż do Elżbiety po zwiastowaniu. Ta opowieść w Ewangelii Łukasza (por. Łk 1, 26–38) w chrześcijaństwie oznacza materialny początek Jezusa Chrystusa. Początek, który jest pisany każdemu człowiekowi; zygota, embrion, płód. W łonie Maryi rozpoczyna się historia, która jest pisana osobnym DNA i która nazwana zostanie jako historia Jezusa Chrystusa, syna Maryi.

Maryja zdaje sobie sprawę, że to wydarzenie zmieni jej życie i życie Józefa. Musi wyjść naprzeciw bardzo trudnym i bolesnym chwilom. Za jakiś czas będzie musiała swojemu ojcu powiedzieć, że chyba coś jest nie tak, bo od dwóch miesięcy nie ma miesiączki, a kobiet mówią, że to znak, że jest w ciąży. Dlaczego ojcu? Bo to on jest odpowiedzialny za jej dziewictwo w tym pierwszym okresie jej małżeństwa, kiedy jest już żoną Józefa, ale jeszcze z nim nie mieszka i nie może z nim współżyć. Dramat Maryi i Józefa rozgrywa się między pierwszym aktem ich związku, który nosił nazwę qiddushin, w którym kobieta była poświęcana mężczyźnie. Kobieta wciąż mieszkała w domu swoich rodziców, ale uchodziła już za żonę swojego męża, z którym nie mogła się spotykać jednak na osobności. Na tym etapie małżeństwa wykluczona była wszelka intymność między małżonkami, a każda niewierność ze strony kobiety traktowana była jak cudzołóstwo i kończyła się śmiercią wiarołomnej kobiety. Po mniej więcej roku takiego małżeństwa na odległość mąż przychodził po żonę i zabierał ją w uroczystej procesji, orszaku do swojego domu. Ten obrzęd nosił nazwę nissu’in (od czasownika nosić, zanosić). Od tego momentu żyli już jak mąż i żona.

Maryja zachodzi w ciążę w czasie, w którym nie wolno jej współżyć ze swoim mężem. Nie ma poważniejszego dowodu niewierności mężatki niż fakt, że nosi dziecko, którego ojcem nie jest jej mąż. Maryja, jak wyznajemy, jest Niepokalana, ale to nie oznacza, że jest naiwna. Ona dobrze wie, co ją czeka. Mąż musi (to jest jego obowiązek według prawa Bożego) się z nią rozwieść (ślady tych wątpliwości Józefa znajdujemy w Ewangelii Mateusza) i o jej niewierności poinformować starszyznę klanu. Kobieta winna cudzołóstwa była kamienowana. Od tej kary można było odstąpić tylko wtedy, jeśli ciąża była widoczna. Wtedy, żeby ocalić dziecko, niewierna kobieta była odsyłana do domu swojego ojca i żyła na marginesie klanu ze swoim nieślubnym dzieckiem.

Maryja jest świadoma tych wszystkich niebezpieczeństw. Jest kobietą wiary. Słucha słowa archanioła Gabriela, który wydaje się tworzyć pewną przestrzeń ocalenia. W scenie zwiastowania mowa jest o Elżbiecie, w życiu której objawia się moc Boga. Ta, która całe swoje życie chciała być mamą, i dla jakichś dziwnych Bożych projektów nią nie została, ale kiedy się zestarzała, to Ten sam Bóg (zgodnie ze swoim postanowieniem, które dla wielu wydaje się kaprysem) zadecydował, że ma urodzić Jana Chrzciciela. „Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego i jest już w szóstym miesiącu ciąży ta, która uchodziła za niepłodną”.

Jeśli jest na całej kuli ziemskiej ktoś, kto może Maryję zrozumieć, to chyba właśnie Elżbieta, która w tym samy właściwie czasie doświadcza wielkiej mocy Boga. Więc może ta Maryjna wyprawa do Elżbiety nie jest li tylko wyprawą, którą trzeba odczytywać w kluczu charytatywnym, ale jest to wyprawa po język, w którym Maryja będzie mogła opowiadać wielkie dzieła, które Jej Pan uczynił.

ks. Adam Błyszcz