Starcie nie do uniknienia

Data publikacji: 2018-08-27 16:52:56

Homilia na XXI niedzielę zwykłą

60 A spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, wielu mówiło: «Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?» 61 Jezus jednak świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: «To was gorszy? 62 A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem? 63 Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. 64 Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą». Jezus bowiem na początku wiedział, którzy to są, co nie wierzą, i kto miał Go wydać. 65 Rzekł więc: «Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca». 66 Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodziło. 67 Rzekł więc Jezus do Dwunastu: «Czyż i wy chcecie odejść?» 68 Odpowiedział Mu Szymon Piotr: «Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. 69 A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga».

(J 6. 60–69)

Jeśli dobrze wsłuchiwaliśmy się w ewangelie ostatnich niedzieli (czytaliśmy w liturgii słowa szósty rozdział Ewangelii Jana), mogliśmy się spodziewać takiego finału. Jezus, który swoją tożsamość wyrażał obrazem ciała i krwi, co więcej oczekiwał, że Jego uczniowie, aby zapewnić sobie życie wieczne, będą spożywać Jego ciało i Jego krew, musiał powodować zgorszenie, gdyż każdy pobożny, religijny Żyd wiedział, że Jahwe zabronił pod sankcją śmierci spożywania jakiejkolwiek krwi. Nie dziwi zatem, że część uczniów, chcąc zachować wierność Torze, Prawu, Tradycji decyduje się opuścić Jezusa. Tym bardziej że On sam niewiele zrobił, aby ich zatrzymać. Nie zrezygnował ze swojego języka i z obrazów, których używał, żeby powiedzieć, kim jest i jakie miejsce zajmuje w historii Zbawienia.

To ważna lekcja dla nas, Kościoła, gdyż musimy sobie postawić pytanie, czy jesteśmy skazani na konflikt ze światem, w którym żyjemy? Czy musimy podzielić los Jezusa Chrystusa, który nie został do końca zrozumiany? Można odnieść wrażenie, jakby Mu nie zależało na tym, aby wyjaśnić (i w ten sposób zatrzymać odchodzących uczniów przy Sobie), co rozumie przez obraz spożywania swojego ciała i krwi.

To, że Kościół znajduje się w konflikcie ze światem, nie ulega żadnej wątpliwości. Tak jak nie ulega żadnej wątpliwości, że postulowana przez niektórych ojców soborowych otwartość Kościoła na świat nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Celnie pisze o tym kardynał Ratzinger w "Raporcie o stanie wiary": „W pierwszych latach po Vaticanum II idealnym kandydatem na biskupa wydawał się kapłan przede wszystkim otwarty na świat; w każdym razie ta jego cecha była brana głównie pod uwagę. Po kryzysie – w roku 1968 i później – uprzytomniono sobie, że taka cecha jak „otwartość” nie wystarcza. I zrozumiano również, na podstawie gorzkiego doświadczenia – że owszem, trzeba, by biskupi byli otwarci, ale trzeba też, by jednocześnie byli zdolni stawić opór światu i jego negatywnym tendencjom, by zdolni byli zapobiegać skutkom tych tendencji, by umieli przed nimi ostrzegać swych wiernych”[1].

Wydaje się, że starcia ze światem nie unikniemy. Aktualnie rysują się dwa obszary takiego konfliktu. Pierwszy to oczywiście kwestia aborcji. Nauczanie Kościoła miałoby być przeciwne prawom kobiet. Możemy dyskutować, czy takowe prawa są właściwie określone, ale nie możemy ignorować faktu, że takowe stanowisko przez świat jest podnoszone i znajduje w świecie posłuch (również wśród wielu wiernych naszego Kościoła).

Drugim polem konfliktu jest definicja małżeństwa. To według Kościoła jest związkiem między mężczyzną i kobietą, według świata natomiast małżeństwem może być związek dwóch mężczyzn lub dwóch kobiet, osób homoseksualnych.

Te dwie kwestie należą do czegoś, co nazwałbym jądrem tożsamości moralnej Kościoła. Stąd też trudno oczekiwać, aby Kościół miał zrezygnować z nauczania tych prawd za cenę przypodobania się światu. Musi się zatem liczyć, że podobnie jak było to w historii Jezusa, część uczniów odejdzie, a świat uzna przesłanie Kościoła za niewiarygodne.

Wiara nie jest zatem tylko dyskursem intelektualnym, ale także wyborem, decyzją.

ks. Adam Błyszcz

[1] Joseph Ratzinger, Opera omnia. W rozmowie z czasem, Lublin, KUL 2017, str. 8