Rekolekcje z Bogdanem Jańskim

Data publikacji: 2020-03-22 13:42:44

Na triduum z okazji rocznicy urodzin założyciela Zgromadzenia Zmartwychwstańców zaprasza ks. Adam P. Błyszcz CR. Życie Bogdana Jańskiego (1807–1840), młodego Polaka, którego inspiracje i świadectwo legły u podstaw zgromadzenia zakonnego zmartwychwstańców, dałoby się podzielić na trzy okresy.

Dzieciństwo i bardzo wczesna młodość (zawsze w rozumieniu dziewiętnastowiecznym) naznaczone rozpadem małżeństwa jego rodziców i przywiązaniem do tradycji, pobożności katolickiej, która dawała mu pewne poczucie bezpieczeństwa.

Początek studiów w Warszawie to czas odchodzenia od Kościoła i rezygnacji z chrześcijaństwa. Niewątpliwie Jański staje się libertynem (proszę jednak nie mylić libertynizmu z liberalizmem). W biografii Jańskiego będzie to oznaczało dwie sprawy: niczym nieskrępowana realizacja pożądania seksualnego (między 9 listopada a 9 grudnia 1830 r. spotka się z 16 prostytutkami) oraz słabość do alkoholu. W Dzienniku wyrzuca sobie, że pije grog, koniak, wódkę, piwo i zbyt dużo wina.

Nie sposób czynić z niego jednak ateistę podług klasycznej definicji tego słowa. Jakimś cudem trzyma się resztek wiary w Boga, która naznaczona jest głębokim zmysłem społecznym (trzeba byłoby się zastanowić, na ile millenarystycznym?), który doprowadzi go do jednej z grup socjalizmu utopijnego, księcia Henri di Simone.

To ruina tego projektu i spotkanie z katolikami (chodzi dwóch księży francuskich: późniejszego dominikanina, który będzie uczestniczył w pogrzebie Jańskiego, o. Lacordaire, oraz księdza Lammnais’ego), którzy działali na peryferiach ówczesnego Kościoła francuskiego sprawiło, że w życiu Jańskiego rozpoczął się trzeci, ostatni etap – powrotu do Kościoła i tworzenia wspólnoty zmartwychwstańców. To te osoby, będąc ludźmi obrzeży, znały język również tych, którzy byli poza Kościołem. To jedna z zasadniczych cech ludzi, którzy sytuują się na peryferiach: najprawdopodobniej nie mówią językiem centrum, kaleczą go, ale usytuowani na obrzeżach, potrafią się porozumieć z tymi, którzy są poza uniwersum określonym przez centrum. W tym okresie istotną rolę odegrało również doświadczenie życia monastycznego, którego Jański dotykał podczas swoich pobytów w klasztorach benedyktyńskich i trapistów.

Trzymając się tego oglądu życia Jańskiego, który On sam artykułuje w swoim Dzienniku, chciałbym zaprosić do triduum, do trzech dni, podczas których chcę się przyjrzeć życiu Bogdana Jańskiego, i w jego przemyśleniach szukać inspiracji dla naszego życia. Dla współczesnego chrześcijanina.

W celebracji tego triduum chcę być wierny intuicjom Jańskiego. Dlatego też dzień pierwszy poświęcimy szukaniu odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie odchodzą od Kościoła, dlaczego rezygnują z dziedzictwa Ewangelii. Używając metafory kinowej, chciałbym dnia drugiego zrobić najazd na postać Jańskiego i uchwycić pewien szczegół, dzięki któremu mamy dostęp do tej postaci, do jej procesu nawrócenia i do Jego projektów egzystencjalnych. Jański prowadził Dziennik, który zrazu miał mieć charakter zapisu podróży naukowej, którą Jański rozpoczął w 1828 r., a który przerodził się z czasem w dziennik intymny.

Ostatniego dnia triduum chciałbym zrobić jeszcze jedno przybliżenie, jeden najazd kamerą, i zobaczyć pewien szczegół z tej fantastycznej przygody Jańskiego. To kwestia rachunku sumienia, do którego przywiązywał wielką wagę, i która to praktyka, obok prowadzenia Dziennika, była jednym z elementów jego pracy nad sobą.

I na końcu kilka uwag metodologicznych.

Przygotowując to triduum, próbowałem się trzymać pewnej uwagi dotyczącej różnicy między kinematografią radziecką (dziś już jej nie ma, bo nie ma Związku Radzieckiego) a kinematografią amerykańską. Otóż ta pierwsza miała się przede wszystkim posługiwać szeroką perspektywą, panoramą, natomiast ta druga uwagę widza próbowała skoncentrować na szczególe. Pierwszego dnia tego będziemy operować perspektywą, aby później uchwycić dwa szczegóły tej 33-letniej panoramy Sługi Bożego Bogdana Jańskiego.

Jański był osobą świecką. Żonatym mężczyzną (najprawdopodobniej nigdy nie mógłby zostać zakonnikiem ani księdzem – piszę te słowa, nie będąc ani historykiem Kościoła, ani znawcą Prawa Kanonicznego), którego żywiołem nie było sanktuarium, kościół parafialny, a przestrzeń życia człowieka świeckiego. Dzisiaj byłby to zapewne przystanek autobusowy, tramwajowy lub przystanek metra, centrum handlowe, kawiarnia, aula uniwersytecka, zakład pracy. Zapewne smartfon, to znaczy rzeczywistość cyfrowa.

Oczywiście piszę te słowa w określonym czasie. W marcu 2020 roku. Włochy (bo piszę z Tivoli, miasta, które leży 40 km od Rzymu) są sponiewierane przez koronawirusa. Nie wolno nam uczestniczyć w Eucharystii, pozostajemy w domach. I nagle uświadomiliśmy sobie, że autentycznymi sanktuariami są nasze domy, mieszkania.

Oczywiście triduum zorientowane jest sakramentalnie, ale to też oznacza jedną rzecz: do świątyni przychodzi się jak do studni – zaczerpnąć wody, na chwilę, i natychmiast wraca się do domu. Przy studni się nie mieszka. Ona nie jest i nie może być azylem, miejscem ucieczki przed życiem. W jakiejś mierze jest moją intencją, aby wszyscy, którzy podejmą wysiłek tego triduum spróbowali może przygotować się do sakramentu spowiedzi. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy z nas odczuwają głęboki niepokój związany z tym sakramentem i przeczuwają, że nie będą mogli otrzymać rozgrzeszenia, bo albo nie spełniają istotnie warunków rozgrzeszenia, albo dlatego, że spowiednik przyspawał się do swoich lęków. Mimo wszystko zachęcam do poczynienia dnia trzeciego rachunku sumienia.

Dlatego też do tego triduum został dołączony rachunek sumienia, który oparty jest na Katechizmie Kościoła Katolickiego. Jestem przekonany, że wierny powinien przede wszystkim konfrontować się z nauczaniem Kościoła. Ustąpić temu muszą osobiste przymioty duszpasterza, jego pobożność, lub brak tychże. Wierny w rachunku sumienia powinien spotkać się z oryginalnym nauczaniem Kościoła. Zaniedbaliśmy w naszej formacji duchowej lekturę katechizmu.

W nawróceniu Jańskiego istotnym elementem było doświadczenie życia monastycznego. Cenił sobie czas spędzony w klasztorach benedyktyńskich i u trapistów (chociaż zdawał sobie sprawę również z tego, że może to stanowić pewną pokusę ucieczki od życia lub przed realizacją projektu założenia wspólnoty zmartwychwstańców), w których znajdował sposobność modlitwy, refleksji, studium Słowa Bożego. Dlatego też każdy dzień triduum będzie ułożony według czasu Liturgii godzin, którą Jański spotykał w tych klasztorach.

Każdy dzień tego triduum rozpoczynamy fragmentem Ewangelii, która jest z Liturgii dnia (według kalendarza rzymskiego). W związku z tym moja prośba, aby najpierw przeczytać Słowo Boże i pozwolić mu pracować w naszej duszy, w naszym sumieniu. Dopiero po pewnym czasie (po kilkudziesięciu minutach) sięgnąć po przygotowany komentarz do tegoż Słowa

ks. Adam Błyszcz