Pierwotna godność człowieka

Data publikacji: 2018-10-28 11:59:49

Homilia na XXX niedzielę zwykłą

46 Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. 47 Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» 48 Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!» 49 Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go!» I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię». 50 On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. 51 A Jezus przemówił do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?» Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym przejrzał». 52 Jezus mu rzekł: «Idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.

(Mk 10, 46–52)

Kończy się podróż, pielgrzymka Jezusa do Jerozolimy. Kończy się droga, podczas której Jezus formował swoich uczniów. Czeka go los proroków, którzy byli mordowani.

Niejako na ostatnim etapie spotyka niewidomego, który nosi imię Bartymeusz. Spotyka człowieka, którego kalectwo zredukowało do roli ulicznego żebraka, kogoś, kto wydaje się pozbawiony jakiejkolwiek wartości i znaczenia. Społeczny śmieć, któremu pozwolono żyć na ulicy, ale którego krzyk rozpaczy (ale i wiary), według tłumu, który towarzyszy Jezusowi, nie powinien przeszkadzać ani Mistrzowi z Nazaretu, ani im, radosnym naśladowcom Mesjasza. Chcą, żeby zamilkł.

Bartymeusz dowiaduje się, że ten szum na drodze spowodowany jest obecnością Proroka z Nazaretu. Zapewnie słyszał o Jego cudotwórczej mocy. O licznych uzdrowieniach, których dokonał w Galilei. Postanawia zatem spróbować i dotrzeć do Jezusa. Rozpoczyna tę swoją batalię od wyznania wiary: Synu Dawida, co oznacza Mesjaszu, okaż mi litość. Mówię o batalii, gdyż Bartymeusz musi nie tylko przekroczyć barierę swojego kalectwa, które utrudniało mu poruszanie się, ale musi także zmierzyć się z niechęcią tych, którzy znajdują się między nim a Jezusem. W tej historii jest to tłum, który idzie z Jezusem. Ewangeliści opowiadają także historię, w której taką barierę stanowią uczniowie Jezusa, rodzący się Kościół, który zamiast ułatwić szukającemu kontakt ze Zbawicielem robi wiele, żeby przeszkodzić.

Mimo niechęci ludzi Jezus usłyszał wołanie biedaka. Zatrzymał się i kazał go przywołać. Ktoś poszedł do Bartymeusza ze słowami otuchy. Wszystko, co następuje w rezultacie tego Jezusowego zaproszenia, nasycone jest głęboką wizją teologiczną. Bartymeusz musi wstać i Marek w tym miejscu używa czasownika, którym później będzie operował, aby mówić o zmartwychwstaniu samego Jezusa! Słowa Jezusa zaczynają żebrakowi przywracać jego pierwotną godność. Nie chodzi zatem tylko o uzdrowienie fizyczne. Zaczyna się dokonywać jakaś przemiana, której syn Bartymeusza jeszcze zapewnie nie rozumie, ale z którą zaczyna współpracować, bo, jak się dowiadujemy z ewangelicznego opisu, zrzuca z siebie płaszcz, który stanowił cały jego majątek i był gwarancją jakiegoś jego bezpieczeństwa, którym się okrywał podczas snu, chroniąc się przed chłodem nocy.

Bartymeusz staje przed Synem Dawida, którego przyzywał i raz jeszcze musi określić swój deficyt, który utrudnia mu życie. To jeszcze jedno przesłanie tej historii. Kto pragnie Jezusowego zbawienia, musi być świadomy swoich braków; musi umieć nazwać je po imieniu przed Panem.

Jezus spełnia prośbę niewidomego. Ten słyszy polecenie, żeby szedł, i idzie widząc, za Jezusem. Bartymeusz, zmartwychwstały staje się uczniem Tego, który wkrótce powstanie z martwych. Wydaje się, że jego obecność we wspólnocie powstającego Kościoła musiała być czymś trwałym, skoro przechowano w pamięci jego imię i tyle szczegółów tego spotkania.

ks. Adam Błyszcz