O demaskowaniu pokus

Data publikacji: 2018-10-20 08:18:54

Homilia na XXIX niedzielę zwykłą

35 Wtedy zbliżyli się do Niego synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, i rzekli: «Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy». 36 On ich zapytał: «Co chcecie, żebym wam uczynił?» 37 Rzekli Mu: «Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twojej stronie». 38 Jezus im odparł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?» 39 Odpowiedzieli Mu: «Możemy». Lecz Jezus rzekł do nich: «Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. 40 Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane». 41 Gdy dziesięciu pozostałych to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. 42 A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich: «Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. 43 Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. 44 A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. 45 Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu».

(Mk 10, 35–45)

Jesteśmy świadkami świętej cierpliwości Jezusa Chrystusa. W Ewangelii Marka Pan trzy razy zapowiada swoją mękę i śmierć. Jednym słowem odrzucenie przez lud i starszyznę żydowską. Niepowodzenie misji, dla której Słowo stało się ciałem, człowiekiem. I po każdej takiej zapowiedzi spotyka Jezusa niezrozumienie ze strony Jego wspólnoty. Za pierwszym razem (por. Mk 8, 31) obrywa Szymon Piotr, który słyszy, że jest szatanem, gdyż nie rozumuje po Bożemu. Za drugim razem (por. Mk 9, 31–34) wszyscy apostołowie są przejęci tym, kto z nich jest najważniejszy.

Podczas dzisiejszej liturgii niedzielnej słuchamy opowieści o reakcji dwóch uczniów: Jakuba i Jana na trzecią zapowiedź męki i śmierci Jezusa. Ci dwaj to najprawdopodobniej kuzyni Jezusa – synowie siostry Maryi. Należeli zatem do ścisłej rodziny Pana, do Jego klanu, który zapewnie był podzielony w odniesieniu do działalności Jezusa. Ale Jan i Jakub opowiedzieli się po stronie Kuzyna. Być może to i fakt, że łączą ich więzy krwi z Mesjaszem, skłania ich do przedstawienia swojej prośby. Że to niezrozumienie reprezentowane przez apostołów było czymś kłopotliwym dla rodzącego się Kościoła, może świadczyć Mateuszowa wersja tego epizodu. Mateusz między Jezusa a uczniów wprowadza ich mamę, która formułuję tę prośbę. Wiadomo, kobiecie, tym bardziej mamie, uchodzi to, czego synowie powinni się raczej wstydzić.

Ten mechanizm doskonale znamy z naszego życia, z przyglądania się światu, który nas otacza. Pojawia się okazja (a może pokusa?!) skorzystania z koneksji i ugrania czegoś dla siebie. Im ważniejsze koneksje, tym wyżej sięgają oczekiwania.

Jezus wydaje się być nastawiony ironicznie. Pyta się dwóch swoich uczniów, czy wiedzą, o co proszą? Przywołanie obrazu kielicha nawiązuje do psalmów i pism prorockich, gdzie kielich kojarzony jest z cierpieniem, które trzeba przyjąć i którego trzeba doświadczyć. Czy Jezus już widzi swoją śmierć na Golgocie i tych dwóch, którzy zostaną ukrzyżowani po Jego lewej i prawej stronie? Tego nie wiemy. Ale zapewne ani Jan, ani Jakub nie o takiej chwale myślą, prosząc o przywileje w Królestwie Mesjasza.

Marek w swojej Ewangelii zaznacza, że inicjatywa Jana i Jakuba spotkała się z dezaprobatą pozostałych uczniów. Należy podejrzewać, że powodowała nimi zazdrość i żal, że ci dwaj byli ciut szybsi w poszukiwaniu gratyfikacji, o której wszyscy marzyli, gdyż przecież każdy z nich zostawił kogoś lub coś dla Mistrza. I miał prawo oczekiwać jakiejś rekompensaty!

Bywamy zgorszeni postawą współczesnego Kościoła, gdyż wydaje nam się, że nie rozumie bardzo pierwotnych intuicji Jezusa. Mamy takie nieodparte wrażenie, że doszło do jakiejś zdrady Jego oryginalnego projektu wspólnoty. Gorszy nas fakt, że Kościół nieustannie, podobnie do Jana i Jakuba (należeli do tej uprzywilejowanej grupy trzech najbliższych apostołów – razem z Piotrem są obecni przy Przemienieniu Jezusa i towarzyszą mu w Jego modlitwie w Ogrójcu chwilę przed aresztowaniem) szuka gratyfikacji, czegoś dla siebie. Papież Franciszek znajduje na to zachowanie dwie nazwy. Czasami mówi o Kościele, który jest autoreferencjalny (zorientowany na siebie) lub wspomina o klerykalizmie. Istotne jest jednak to, aby widzieć, że ta pokusa trapiła Kościół od samego początku. Biedny Jakub musiał wykonać wielką pracę nad samym sobą, skoro około roku 44 (od śmierci i zmartwychwstania Jezusa upłynęło niespełna piętnaście lat) zaakceptował zupełnie inną wizję chwały w Królestwie Syna Bożego. Otóż Łukasz w Dziejach Apostolskich pisze, że Jakub stał się jednym z męczenników wspólnoty jerozolimskiej:

W tym także czasie Herod zaczął prześladować niektórych członków Kościoła. 2 Ściął mieczem Jakuba, brata Jana, 3 a gdy spostrzegł, że to spodobało się Żydom, uwięził nadto Piotra.

(Dz 12, 1–3)

Być może z całej tej historii należy wyciągnąć prosty wniosek, że pokusy, które próbują nas odciągnąć od właściwego rozumienia misji Jezusa, winny być demaskowane, ale nie należy się nimi gorszyć. Mogą stać się (nieco wbrew ich pomysłodawcy) okazją do potwierdzenia naszej gotowości służenia Panu według Jego woli i Jego zamiarów.

ks. Adam Błyszcz