My, czyli kto?

Data publikacji: 2016-10-08 18:10:33

Kazanie na XIX niedzielę zwykłą (z dnia 7 sierpnia 2016 r.) Warto przyjrzeć się adresatowi słów Jezusa. On zwraca się do wspólnoty, którą nazywa dosyć pieszczotliwie małą trzódką. A zatem to nie jest ani bogaty młodzieniec, ani kobieta, która pogubiła się w życiu, ani trędowaty, ani faryzeusz. Nikt, kogo można byłoby określić, zdefiniować przez jego sytuację egzystencjalną, potrzeby, niepokoje. Musiało to jakoś intrygować uczniów, bo i Piotr się pyta Pana, do kogo to mówisz: do nas czy do nich. Co stanowi zatem o tożsamości takiego mnogiego adresata? On nie jest sumą poszczególnych indywiduów, które stanęły wokół Jezusa. Jak określić to my? To ważne pytanie, gdyż w jakimś sensie określa także nas. Czy to kwestia tego, że w tym samym momencie znajdujemy się w tym samym miejscu. A może to kwestia deklaracji, że ja należę to tego my, do Kościoła mocą chrztu i Eucharystii. Jak to zdefiniować; my konstytuuje się w samo deklaracji czy też w jezusowym wezwaniu, zaproszeniu, aby stanowić my. Tam wtedy była to więź z Jezusem. Fizyczna, namacalna. Dzięki tej więzi tamtym wolno było tam właśnie stać i uważać się za adresatów słów Pana.

Słowa otwierające dyskurs Jezusa: nie lękaj się. Czego oni tam wtedy się bali i czego boi się mój współczesny Kościół (czy w ogóle się czegokolwiek boi)?Tak jak my nie jest sumą poszczególnych indywiduów, tak też lęk trapiący nie jest sumą lęków trapiących poszczególnych członków my. Patrząc na losy pierwotnej wspólnoty jerozolimskiej, można stwierdzić, że być może podstawowym lękiem tamtego my była obawa wykluczenia. Odrzucenia. A współczesne my. Kiedy natomiast próbuję określić lęk pasterzy, słuchając tego, co mają do powiedzenia świeccy, to odnoszę wrażenie, że to taki lęk, który rodzi się z prostej konstatacji, że my dzisiejsze jest dużo mniejsze do my wczorajszego. Jest nas mniej. Kto się zatem pomylił? My trwający czy też ci, którzy odeszli. Pytanie nie dotyczy przecież statystyki, gdyż za każdą taką decyzją pozostania lub odejścia kryje się historia konkretnego człowieka. To podejrzenie, że może w złych zawodach wystąpiłem…

Odpowiedź Jezusa lakoniczna; sprzedajcie majątek (zastanawiam się, czy akcent postawić na ubóstwo, czy wolność), dać jałmużnę (chyba zgoda na miłość, która nie rozwiązuje wszystkiego i nie potrafi zaradzić zdecydowanie, radykalnie biedzie innego człowieka) i czekać nadejścia Pana.

ks. Adam Błyszcz

fot. Jack Moreh, FreeRangeStock