Kazanie pasyjne na czwartą niedzielę Wielkiego Postu AD 2017

Data publikacji: 2017-03-28 20:11:01

Amoris laetitia - cześć 3

Zobaczmy, czy jest możliwa bardziej optymistyczna lektura tego, co zaproponował nam Franciszek, rok temu publikując Amoris laetitia. Wydaje się, że powinniśmy rozpocząć od tego, który przez samego papieża wskazywany jest na najtrafniejszego interpretatora adhortacji – kardynała Christopha Schönborna. Wiedeński arcybiskup powiada, że czytając Amoris laetitia, mamy do czynienia z papieskim dokumentem wysokiej jakości, że jest on autentyczną lekcją, studium świętej doktryny, który prowadzi nas ku teraźniejszości Słowa Bożego. W ocenie austriackiego purpurata Franciszek postrzega doktrynę Kościoła jako teraźniejszość, aktualizację Słowa Bożego, wcielonego w naszą historię i przekazuje [komunikuje] ją wsłuchując się w pytania, które zostają postawione Kościołowi i w Kościele, który jest w drodze. Ta metafora drogi, bycia w drodze jest czymś uprzywilejowanym przez Franciszka. I w trakcie pisania adhortacji Ojciec Święty będzie do niej często wracał. I nią też zakończy swoją refleksję, pisząc: „Rodziny, podążajmy naprzód i nie ustawajmy! Mamy obietnicę, że więcej jeszcze zawsze przed nami. Nie traćmy nadziei z powodu naszych ograniczeń, ale nie rezygnujmy też z dążenia do pełni miłości i jedności, które zostały nam obiecane” (AL, 325).

Co papież chce nam powiedzieć, posługując się symbolem drogi (przy czym założyć trzeba, że to niejedyny symbol przywołany przez Ojca Świętego)? Odnoszę wrażenie, że chce wskazać na dwa aspekty. Po pierwsze, będąc w drodze, cel/ideał ma się przed sobą. Co oznaczałoby, że należy zaakceptować pewną niedoskonałość, ułomność czy też chropowatość teraźniejszości, która ma prawo odbiegać od zakładanego celu lub ideału! Franciszek nastaje na to, że żadna rodzina, żadne małżeństwo nie są rzeczywistością doskonałą i zaprogramowaną raz na zawsze. „W ten sposób małżonkowie mogą rozpoznać sens pokonywanej drogi. Jak to bowiem wiele razy przypominaliśmy w tej adhortacji, żadna rodzina nie jest doskonała i uformowana raz na zawsze, ale wymaga stopniowego rozwoju swej zdolności do kochania” (AL, 325).

Ponadto droga suponuje pewien dynamizm, który bardziej – w rozumieniu Franciszka – skoncentrowany jest na konkrecie niż na abstrakcyjnych zasadach lub prawdach. Ta abstrakcyjność stanowi coś, co może alienować człowieka we wspólnocie i ze wspólnoty Kościoła.

Jestem przekonany, że położenie akcentu przez papieża na konkrecie (w jakimś sensie uważam to za eksplikację prymatu opowieści nad dogmatem) sprawia, że zostaje przewartościowane życie tych par, które zostały wpisane w klasyczną formułę cudzołóstwa, grzechu. Ich dzieci odkrywają powołanie do życia w małżeństwie lub kapłaństwie. Spotkałem w trakcie mojej posługi kapłańskiej takie związki niesakramentalne, których dzieci, patrząc na swoich rodziców, odkrywali powołanie do małżeństwa lub kapłaństwa. Konkret, idący przed dogmatem, zatem objawia działającą łaskę; nie mówiąc już o sytuacjach heroicznych, jak chociażby historia Anny Radosz (Kobiety, która w czasie ciąży miała nawrót choroby nowotworowej i odmówiła leczenia z uwagi na dziecko. Zmarła kilka miesięcy po urodzeniu syna – przyp. red.).

W przeciwieństwie do oponentów Franciszkowego nauczania kardynał Christoph Schönborn podkreśla, że Amoris laetitia jest mocno osadzona w Tradycji Kościoła. Wskazuje przede wszystkim na dwa punkty. Pierwszy, wywodzący się z duchowości ignacjańskiej, a mówiący o rozpoznaniu przez sumienie – temu poświęcimy nieco więcej uwagi w późniejszym momencie. Drugi, wywodzący się z tradycji dominikańskiej (tutaj punktem odniesienia jest przede wszystkim św. Tomasz z Akwinu), to moralność cnót. I zapewne byłoby dobrze zacytować fragment wywiadu, którego austriacki hierarcha udzielił ojcu Antonio Spadaro, redaktorowi jezuickiego dwutygodnika „La civiltà cattolica”. Odnosząc się do owej moralności cnót, powiada, że „odwracamy się od moralności opartej na obowiązku, powinności, które wskutek pewnej zewnętrzności kończą się zgodą na wszelkie możliwe zachowania, postawy lub absolutnym rygoryzmem. Po to, aby rzucić się w wielką tradycję katolicką, i dzięki niej, wszystko naznaczyć głębokim personalizmem”. [1]

Oczywiście, szukamy jakiegoś klucza lektury Amoris laetitia. O tym w następnej katechezie.

ks. Adam Błyszcz

fot. Paul Robinson, Freerange Stock

[1] Francesco, Amoris laetitia. Esortazione apostolica postsinodale sull’amore nella famiglia. Testo integrale e commento de La Civiltà Cattolica, Milano 2016, str. 212-213.