Dzień II, Nona

Data publikacji: 2020-03-24 07:43:17

Dzień II, Jański pisze Dziennik

VI. Nona

Oczywiście tak postawiona teza domaga się sztuki, umiejętności odróżnienia, rozeznania tego, co jest formułą wiary (i co może podlegać zmianom, więcej zmianom musi podlegać!, ze względu na dobro samej wiary), a co jest istotą wiary (a zatem niezmienne). Pontyfikat papieża Franciszka (zakorzenionego w nauczaniu Soboru Watykańskiego II) pokazuje nam, że to nie tylko kwestia stosownego języka, ale rozróżnienia tego, czym jest dyscyplina Kościoła, a czym jest doktryna Kościoła.

Wszystko to oczywiście z tą najistotniejszą intencją: aby orędzie Jezusa dotarło do każdego człowieka.

Jakie kryteria przyjąć tego rozeznania?

Mam wrażenie, że pierwszym podstawowym kryterium jest miłosierdzie. W tym wszystkim, co Kościół mówi i czyni, musi być przekazane orędzie o bezwarunkowej miłości Boga do człowieka. Kościół nie ma ważniejszej rzeczy do powiedzenia. Papież Franciszek bardzo wyraźnie o tym mówi w adhortacjach: Evangelii gaudium i w Amoris laetitia: „w tym fundamentalnym rdzeniu jaśnieje piękno zbawczej miłości Boga objawionej w Jezusie Chrystusie, który umarł i zmartwychwstał” (Evg 36) i Franciszek rozwija tę swoją myśl w punkcie 165. tej samej adhortacji: „Centralny charakter kerygmy wymaga niektórych charakterystycznych cech przepowiadania, koniecznych dzisiaj w każdym miejscu: żeby wyrażało ono zbawczą miłość Boga uprzednią w stosunku do moralnych i religijnych zobowiązań; żeby nie narzucało prawdy i odwoływało się do wolności; żeby miało pewne cechy radości, bodźca, żywotności i harmonijnej pełni nie sprowadzającej przepowiadania do kilku doktryn, czasem bardziej filozoficznych niż ewangelicznych. Domaga się to od ewangelizatora niektórych postaw, pomagających lepiej przyjąć orędzie: bliskość, otwarcie na dialog, cierpliwość, serdecznie przyjęcie, które nie potępia”.

Jakżeż tych słów papieża Franciszka nie zestawić z tym, co mówi reguła życia zmartwychwstańców. W konstytucjach, które wyznaczają rytm życia tego zgromadzenia, czytamy: „Jesteśmy przekonani, że miłość Boża do nas jest miłosierna i niezawodna. Na tę miłość nie zasłużyliśmy. Jesteśmy niczym, niczego nie posiadamy bez Boga niczego nie możemy. Pociąga nas zło. Jesteśmy grzesznikami. Bóg jednak nie przestaje pociągać nad ku sobie”.

Bardzo często bronimy się przed tym orędziem miłosierdzia w naszym duszpasterstwie, zasłaniając się Tradycją. Nie pamiętamy jednak, że Tradycja w rozumieniu Kościoła to coś innego niż zwyczaje parafialne, do których jesteśmy przyzwyczajeni i które jakoś tam gwarantują nam poczucie bezpieczeństwa. Franciszek w swojej programowej adhortacji Evangelii gaudium pisze tak: „Taki kształt przybiera największe zagrożenie, jakim «jest szary pragmatyzm codziennego życia Kościoła, w którym pozornie wszystko postępuje normalnie, podczas gdy w rzeczywistości wiara się wyczerpuje i stacza w miernotę». Rozwija się psychologia grobu, która stopniowo zamienia chrześcijan w muzealne mumie. Rozczarowani rzeczywistością, Kościołem i samymi sobą, przeżywają nieustanną pokusę przywiązania do słodkawego smutku, bez nadziei, który opanowuje serce jako «najtęższy z eliksirów złego ducha». Powołani do oświecania i komunikowania życia, w końcu ulegają fascynacji rzeczami rodzącymi jedynie ciemność i znużenie oraz osłabiającymi dynamizm apostolski. Ze względu na to wszystko pozwalam sobie podkreślić z naciskiem: nie pozwólmy się okradać z radości ewangelizacji! [8]

Jeśli dobrze wczytać się w nauczanie ostatnich papieży (mam na myśli św. Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka), uświadamiamy sobie, że każdy ich dokument zawsze zawiera jakiś element krytyki świata. Każdorazowo dokonują lektury świata, w którym żyjemy. Jestem przekonany, że drugim kryterium tego rozeznania jest posłuszeństwo biskupowi Rzymu, Jego słowu. Już wiemy, że Jański miał z tym duży problem, ale z tej ofiary Jańskiego, który podporządkował swoje życie dyscyplinie Kościoła rzymskokatolickiego, po wielu, wielu latach zrodziło się wyjątkowe dzieło. Uczeń Jańskiego i jego współpracownik, ojciec Piotr Semenenko, zmartwychwstaniec, najwybitniejszy polski myśliciel katolicki XIX wieku [9] w 1870 r. napisze książkę poświęconą papieżowi i episkopatowi, w której będzie bronił prymatu i nieomylności biskupa Rzymu. Pozostanie tajemnicą, na ile to dzieło Semenenki z 1870 r. jest owocem ofiary Jańskiego (który nie opowiedział się przeciwko papieżowi), którą złożył w swoich poszukiwaniach wiary? Nie wiemy nigdy, kiedy ziarno rzucone w glebę i obumarłe, wyda owoc. I jaki owoc wyda.

Pierwszym warunkiem posłuszeństwa biskupowi Rzymu jest znajomość jego nauczania, tego, co ma do powiedzenia. Poważnym niedostatkiem naszego duszpasterstwa jest to, że nie ma w nim przestrzeni dla nauczania wikariusza Jezusa Chrystusa (na miły Bóg, papież to nie byle kto, to nie kolega z podwórka!). Nie czytamy jego homilii, dokumentów. Jeśli już trafiają do nas, do naszych parafii, są najczęściej ocenzurowane przez lęki naszych duszpasterzy.

Modlitwa Bogdana Jańskiego

O jakim nędzny i nic nie wart,

Boże miłosierny i wszechmogący,

w Tobie cała moja nadzieja

(z Dziennika, Solesmes, 6 grudnia 1837 roku)

[8] Franciszek, Evangelii gaudium, 83.

[9] W tym miejscu warto przytoczyć opinię pana profesora Marcina Króla, wybitnego historyka, który swego czasu napisał: „z obowiązku historyka idei muszę przypomnieć, że przez cały XIX wiek, gdyby nie drobny fenomen księży zmartwychwstańców i paru romantycznych poetów, Kościół w Polsce w wymiarze religijnym prawie by nie istniał” (w: Europa. Miesięcznik idei, nr 5, str. 51-52).