Wielki Post 2021 - Droga Krzyżowa

Żyjemy w Mieście, w permanentnej pogoni za czasem, którego nam niezmiennie brakuje. Proponuję tym, którym praca, zajęcia dnia codziennego uniemożliwiają udział w nabożeństwach Drogi Krzyżowej w świątyni tę garść refleksji. Można do nich sięgnąć na przystanku autobusowym, w tramwaju, w kolejce podmiejskiej lub na wieczornym spacerze z psem. Nie gorszmy się tym. Kiedy Jezus był prowadzony na śmierć nie wstrzymano przedświątecznego rytmu Miasta, prowadzono Go uliczkami pełnymi ludzi, którzy załatwiali swoje interesy. Krzątanina życia jest silniejsza niż cień śmierci. Postaram się, aby w następnych tygodniach pojawiały się pliki audio.

ks. Adam Błyszcz

I stacja – Jezus skazany na śmierć

Zgodnie z rzymskimi zwyczajami podejrzanych sądzono o świcie. Jezus staje przed Piłatem niewyspany, zmęczony całonocnym przesłuchaniem przed Sanhedrynem – starzyzną Ludu Wybranego.

Ważą się losy Skazańca z Nazaretu. Ile czasu Jezus spędził przed Piłatem? Mimo całej dramaturgii tych godzin i pośpiechu, o czym nadmieniają ewangeliści, pojawiają się kwestie zasadnicze dla ludzkiej egzystencji, zwłaszcza takiej, która znajduje się w sytuacji granicznej.

Czy niewinny skazaniec może zachować swoją wewnętrzną wolność wobec przemocy państwa czy też instytucji religijnych? Odpowiedź Jezusa brzmi jednoznacznie: do Piłata, któremu wydaje się (ta niepokojącą iluzoryczność każdej władzy), że może zrobić wszystko, Jezus mówi ze spokojem: „Nie miałbyś żadnej władzy nade mną, gdyby ci nie była dana z góry”.

W końcu obydwaj wchodzą na grząski grunt prawdy. "Co to jest prawda?" – pyta Piłat. Władza (nie ma żadnego znaczenia, czy chodzi o władzę świecką, czy też religijną, kościelną), każda władza posiada swoją prawdę. Jest nią wydajność i ochrona stworzonego układu.

Ale jeśli nie ma prawdy o człowieku, który nie podlega demonicznym kryteriom rynku i manipulacji, to z człowiekiem można zrobić wszystko.

II stacja – Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

Patrzymy aktualnie na krzyż przez pryzmat odznaczeń. Przecież najwyższe polskie odznaczenie, order Orła Białego, ustanowione 1 listopada 1705 roku przez polskiego króla Augusta II Mocnego na zamku w Tykocinie, to biały orzeł rozpostarty na krzyżu maltańskim.

A przecież krzyż, ten, który przypadł w udziale Jezusowi Chrystusowi, nie miał nic z powabu odznaczeń ani biżuterii.

W starożytności krzyż był synonimem hańby i poniżenia. Był zarezerwowany dla najgroźniejszych przestępców, zbrodniarzy i dla ludzi drugiej kategorii; barbarzyńców i niewolników. Jak pisze święty Augustyn w swoim komentarzu do Ewangelii świętego Jana (traktat 36, 4); „ze wszystkich rodzajów śmierci żadna nie była okropniejsza od niej”.

Można oczywiście widzieć w tym swoistą gloryfikację cierpienia. I tak bardzo często się dzieje, niestety. Ale można w Krzyżu dostrzec, i nawet chyba trzeba, swoiste metrum miłości, o której Jezus nocą rozmawiał z Nikodemem: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego dał, aby każdy, kto w niego wierzy, miał życie wieczne”.

Pytanie nie brzmi: czy można do królestwa Bożego wejść bez cierpienia, lecz czy można się w nim znaleźć bez miłości?

III stacja – Pierwszy upadek Jezusa pod krzyżem

Przewraca się na prostej drodze, jak dziecko, które na piaszczystej, nadmorskiej plaży goni bańki mydlane, nie patrząc pod nogi.

Przewracamy się powaleni ciężarem życia. Nie dajemy rady na samym początku naszej Drogi Krzyżowej.

Z rumieńcem wstydu podnosimy się z kolan i z lękiem oglądamy się na tych, którzy widzieli nasz upadek. Zaciskamy dłoń wokół belki krzyża; chcemy przylgnąć jak najściślej do tego kawałka drewna z uroczystą obietnicą, że już nigdy więcej życie nas tak głupio nie zaskoczy.

IV stacja – Jezus spotyka swoją Matkę

Kiedy w scenie zwiastowania Maryja wielkodusznie przyjmuje słowa Anioła, On ani słowem się nie zająknął, co ją czeka. Co czego Jej yna.

Czy mogła podejrzewać, że status, historia Jej dziecka w niczym nie będzie przypominać uwodzących opowieści o Mesjaszu, Bożym Pomazańcu?

Stoi teraz pośród ludzi, którzy przeklinają Jej Syna, jako zwodziciela i fałszywego Mesjasza. Stoi i zapewne odczuwa bezsilność, gdyż nie może uczynić nic dla ocalenia swojego dziecka.

Ileż matek przeżywa ten sam lub podobny dramat. Bezsilność wobec zła, które nieuchronnie pochłania owoc ich łona.

V stacja - Szymon z Cyreny

Szymon z Cyreny, prosty chłop, żyjący z uprawy swojej ziemi, należy do takiego dziwnego kręgu osób uczestniczących w Jezusowej drodze krzyżowej (do tego kręgu należą jeszcze Weronika, kobiety płaczące nad Jezusem oraz Józef z Arymatei). Szymon jest pierwszym: te postaci łączy to, że wykonują drobne gesty, które mają ulżyć Jezusowi w Jego gehennie. Ale nie mogą i nie potrafią zatrzymać tej machiny nienawiści i złości, która skupiła się na synu Maryi. Tego nie da się zatrzymać. Jak podczas takiej nawałnicy zachować przyzwoitość? Jak zgodzić się na taką bezsilną miłość, która nie potrafi zaradzić ludzkiej biedzie?

Uchylić się jak próbuje to uczynić Szymon z Cyreny? Gdyż jego udział w drodze skazańca i tak niczego nie zmieni, a nadto może się znaleźć w kręgu podejrzanych. I dostać baty za nieswoje winy. A może Szymon z Cyreny zrazu odmawia, bo jest to jedyna forma oporu wobec arogancji żołnierzy, którzy mają władzę, wobec okupacyjnych wojsk imperium rzymskiego? A może to taki naturalny odruch prostego chłopa, który mówi sobie; nikt mi nie będzie rozkazywał, co mam robić?

Ale musimy pamiętać o takim szczególe, który święty Marek w swojej ewangelii przechował: Szymon był ojcem Aleksandra i Rufusa. Znając metodę redagowania Ewangelii, możemy przyjąć, że ci dwaj synowie Szymona byli członkami jerozolimskiej wspólnoty chrześcijan. Ta ich obecność wśród uczniów Jezusa być może jest owocem zgody ich taty na gest bezsilnej miłości wobec udręczonego Jezusa.

VI stacja – Weronika ociera twarz jezusowi

W grudniu 2017 roku watykański miesięcznik Donne Chiesa Mondo (Kobiety, Kościół, Świat) opublikował numer, którego tematem wiodącym była symboliczna siła kobiecego ciała.

Oczywiście, nie sposób było oczekiwać, że watykańskie pismo pójdzie tropem naszej erotycznej kultury. A zatem na okładce znalazło się zdjęcie młodego fotografa Jonathana Bachmana, który próbował utrwalić dramatyczne wydarzenia, które wstrząsnęły Dallas w 2016 roku, kiedy doszło do starć między ludnością afroamerykańską a policją. Zginęło pięciu funkcjonariuszy. Otóż na zdjęciu widać szwadron policji w pełnym rynsztunku. Na pierwszym planie dwóch policjantów, a przed nimi drobna, szczupła brunetka. Pielęgniarka Leshia L. Evans, 31 lat. Ubrana w zwiewną letnią sukienkę. Wyciąga przed siebie dłonie, jakby chciała powiedzieć, skoro chcecie możecie mnie aresztować. Najbardziej kontrastują na tym zdjęciu jej delikatne, kobiece pantofle z policyjnymi buciorami, którymi można zabić człowieka. Tak sobie wyobrażam Weronikę, która musi się przedrzeć przez kordon rzymskich żołnierzy odpowiedzialnych za egzekucję Skazańca. Taka więc kruszyna chce przez ten krąg męskich mięśni przyzwyczajonych do bicia i zabijania, przedrzeć się, aby w geście bezsilnej miłości ulżyć nieco Jezusowi.

Ten epizod objawia swoisty geniusz kobiecości, który rozświetla mroki ludzkiej wolności.

VII stacja – Drugi upadek Jezusa Chrystusa

Bogdan Jański, założyciel zmartwychwstańców, zanim odkrył chrześcijaństwo, zanim został katolikiem, przynależał do grupy socjalistów utopijnych hrabiego Henriego Saint-Simona. Otóż Jański, zmagając się ze złem swojej historii, swojej obolałej wolności, pisze w Dzienniku:Człowiek prawdziwie religijny nie powinien wstydzić się swojej przeszłości, gdyż ona była warunkiem jego teraźniejszej sytuacji”. Deklaracja Jańskiego bierze się stąd, że nie odnalazł jeszcze Odkupiciela, a upadki się powtarzają. Nie mogąc swoich porażek moralnych powierzyć Odkupicielowi, musi racjonalizować zło swego życia. Tłumaczyć je jakoś sobie, usprawiedliwiać. My czynimy podobnie bardzo często.

VIII stacja – Kobiety opłakują Jezusa

To dziwne. Jezus nie broni się przed wymuszoną pomocą ze strony Szymona z Cyreny czy też przed czułością Weroniki, która otarła mu twarz. Inaczej odnosi się do kobiet, które płaczą na Jego losem. Jest w Jezusie pewna niezgoda na płacz tych kobiet. Dlaczego?

Wygląda to bardzo dziwnie – wręcz groteskowo. Do szczytu kalwarii pozostało kilkaset metrów, kilkadziesiąt minut do śmierci, a Jezus chce jeszcze, ma siły, strofować ludzi, którzy okazują Mu współczucie. Dlaczego?

Ktoś kiedyś dowodził, że te kobiety płaczące nad Jezusem należały do bractwa żałobnego i do ich obowiązków należało towarzyszyć skazańcowi. Takie stowarzyszenie na styku profanum (okazać współczucie i może nawet pocieszyć) i sacrum (a nuż nieszczęśnika naprowadzi się tym płaczem i zawodzeniem na akt skruchy i uznania swoich win). Być może opór Jezusa wobec tego kobiecego gestu jest jednym z ostatnich przejawów oporu i sprzeciwu wobec fałszywej religijności, której akta, dzieła nie naprowadzają ani na misterium Boga, ani na misterium człowieka.

Czym powinien być akt religijny? Czymś, co objawia absolutną transcendencję Boga i Jego radykalną bliskość. Oraz czymś, co zwiastuje niemanipulowalną godność człowieka. Czy religia żydowska I wieku, czasów Jezusa Chrystusa to gwarantowała? Czy chrześcijaństwo naszych czasów to gwarantuje?

IX stacja – Jezus upada po raz trzeci po krzyżem

Nie brakuje teologów, którzy i kuszenie Jezusa na pustyni, i modlitwę Jezusa w Ogrójcu oraz upadki na Jego Drodze Krzyżowej, widzą w perspektywie pedagogicznej, że Jezus poddał się tym próbom, żeby nam maluczkim i słabym dać przykład, jak mamy spotykać się z pokusą, jak na nią reagować i jak się podnosić z upadków.

Wydaje nam się nieprawdopodobne, aby ludzka złość mogła tak sponiewierać tę tajemniczą Rzeczywistość,

o której Sobór Chalcedoński (rok 451) mówił: „Syn, Pan nasz Jezus Chrystus, doskonały w Bóstwie i doskonały w człowieczeństwie, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, złożony z duszy rozumnej i ciała, współistotny Ojcu co do bóstwa i współistotny nam co do człowieczeństwa, we wszystkim nam podobny oprócz grzechu, przed wiekami zrodzony z Ojca co do boskości, w ostatnich czasach narodził się co do człowieczeństwa z Maryi Dziewicy, Matki Bożej, dla nas i dla naszego zbawienia. Jednego i tego samego Chrystusa Pana, Syna Jednorodzonego, należy wyznawać w dwóch naturach: bez zmieszania, bez zmiany, bez podzielenia i bez rozłączenia. Nigdy nie zanikła różnica natur przez ich zjednoczenie, ale zostały zachowane cechy właściwe obu natur, które się spotkały, aby utworzyć jedną osobę”

tak dalece, że mogłaby upaść pod ciężarem krzyża aż trzy razy; że umierając na krzyżu, będzie się skarżył, że został opuszczony przez Boga (mimo że kilkanaście godzin wcześniej, modląc się w Ogrójcu do tego Boga, nazwie Go Ojcem, wręcz tatusiem (Abba).

Spróbujmy zatem w tym trzecim upadku Jezusa widzieć nie tylko wymiar pedagogiczny, ale rzeczywisty stan duszy tego Człowieka, który jest wyczerpany fizycznie i duchowo swoją wiernością Bogu, któremu zawierzył wszystko. Iluż z nas w sposób podobny przeżywa tajemniczą obecność/nieobecność Boga w swojej historii?

X stacja – Jezus zostaje obnażony

Święty Paweł wiele lat po śmierci Jezusa Chrystusa, kontemplując Jego krzyż wyzna:

Uniżył samego siebie,

Stawszy się posłusznym aż do śmierci

I to śmierci krzyżowej (Flp 2)

Rzymianie mieli zwyczaj krzyżowania nagiego skazańca. Obnażali go wobec gapiów, gawiedzi, która mogła do woli szydzić z nieszczęśnika, potęgując w ten sposób jego upokorzenie i zawstydzenie. Jesteśmy przyzwyczajeni, że w naszej ikonografii Jezus na krzyżu ma opaskę, która okrywa Jego biodra. Nie możemy jednak wykluczyć, że zgodnie z rzymską dyscypliną Jezus był nagi. Żadnej możliwości zasłonięcia się i ukrycia przed wścibskim wzrokiem gapiów. Nikt z nas nie chciałby znaleźć się w podobnej sytuacji bezbronnym i wystawionym na nienawistny wzrok drugiego człowieka.

XI stacja – Jezus przybity do krzyża

Gwoździe rozpychały canalis carpi. Tylko dzięki temu na krzyżu mogło się utrzymać kilkadziesiąt kilogramów ludzkiego mięsa, które jeszcze nie wyzionęło ducha. Gdyby gwoździe miały przebić dłoń, jak to sobie wyobrażamy i jak to jest nam pokazywane w ikonografii, ciało Skazańca za nic w świecie nie utrzymałoby się na krzyżu.

Metodyczna robota kata.

Jezus wie, czuje, że jest w wytrawnych rękach katów, którzy dobrze znają swoje rzemiosło, a może wręcz powołanie. W takim umieraniu nie ma niczego urzekającego ani chwalebnego. Nic. Absolutnie nic.

XII stacja – Jezus umiera na krzyżu

Po ludzku – to już koniec. Ci, którzy zabili Jezusa, są przekonani, że ocalili siebie i Lud. Poczucie dobrze spełnionego obowiązku w sytuacji wyższej konieczności historycznej.

Tym, którzy pozostali wierni Jezusowi, być może towarzyszy przeświadczenie, że Bóg, którego Jezus głosił, po raz kolejny okazał się nieobecny. Być może wielu z nich – tak jak Marta, siostra Łazarza, oczekiwało zmartwychwstania ciał na końcu świata, czyli poza czasem, poza historią. Ale nie wewnątrz historii – tu i teraz.

Dla Jezusa ta śmierć jest pieczęcią, którą On kładzie na całym swoim życiu. W nim był posłuszny Ojcu, który tak świat umiłował, że Syna swojego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.

Uniwersalny charakter tej miłości, jeszcze inaczej: niewykluczający nikogo, zostaje objawiony w modlitwie Umierającego za swoich oprawców.

Jezus Chrystus, Syn Boży i Syn Człowieczy umiera za wszystkich i za każdego z osobna. Gdyż w śmierci Jezusa objawiona zostaje nie tylko miłość Ojca do człowieka, ale również metrum tej miłości. Nikt nie ma większej miłości niż ten, kto życie oddaje za przyjaciół.

XIII stacja – Jezus zdjęty z krzyża

Te ostatnie stacje drogi krzyżowej pozbawione są ruchu, dynamiki. Jeśli do stacji IX – do trzeciego upadku Jezusa możemy w Jezusie widzieć aktywny podmiot Drogi, to od stacji X – Jezus z szat obnażony – wydaje się, że przestaje On być podmiotem, który ma prawo i siły o czymkolwiek decydować. Staje się przedmiotem, z którym inni mogą uczynić, co chcą. Co przecież nie powinno nikogo dziwić, bo takie jest przeznaczenie każdego skazańca, który wstępuje na szafot.

Jezus staje się przedmiotem, rzeczą, z kogoś staje się czymś, jak gdyby chciał powiedzieć: Możecie ze mną zrobić wszystko. Możecie mnie upodlić i zniszczyć (odarcie z szat i przybicie do krzyża), możecie mi także okazać szacunek i miłość (zdjęcie z krzyża i złożenie do grobu). Oto jestem wydany w Wasze ręce i możecie ze mną uczynić wszystko.

Taka zaskakująca, dziwna, intrygująca tajemnica Boga, który nawiedza człowieka nie w trzęsieniu ziemi, nie w gwałtownym ogniu, który trawi wszystko ani nie w wichurze, która powala drzewa (por. 1 Krl 19, 11–13), a w bezsilności Syna Człowieczego zawieszonego na krzyżu.

XIV Stacja – Jezus zostaje złożony do grobu

Pogrzeb Jezusa – tak jak został opisany przez ewangelistów, był możliwy tylko dzięki owej bezsilnej miłości, o której wspominaliśmy, rozważając postaci Szymona z Cyreny, Weroniki czy też płaczących kobiet.

Ewangelista Jan powiada, że po ciało Skazańca do Piłata udał się Józef z Arymatei, członek Wysokiej Rady i przyjaciel Jezusa. Józefowi z Arymatei nie udało się podczas procesu uchronić, ocalić, zbawić Jezusa. Dopiero po egzekucji Jezusa może działać. Otrzymuje zgodę Piłata. Inny przyjaciel proroka z Nazaretu, Nikodem, ten sam, który z Jezusem rozmawia nocą, kupuje aż 100 funtów wonności. Tak namaszczało się króla lub dzieci królewskie, ale nie złoczyńcę, którego uznane autorytety religijne czy społeczno-polityczne uznały za przeklętego i zaliczyły w poczet przeklętych.

To prawda, że nie zawsze w życiu możemy uczynić to, co wydaje nam się słuszne i jakąś powinnością moralną. Jest też prawdą, że nie zawsze to, co robimy w okrojonych ramach naszej rzeczywistości, satysfakcjonuje nas.

Z drugiej strony nasza niezgoda na taki etos bezsilnej miłości czyni naszą obecność w tym świecie bezpłodną.