Lectio divina na nawrócenie Zacheusza

Data publikacji: 2016-12-18 15:38:11

Potem wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. 2 A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. 3 Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. 4 Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. 5 Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». 6 Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. 7 A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę». 8 Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie». 9 Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. 10 Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło».

Z ewangelii wg świętego Łukasza 19, 1 – 9

Całe dzieło świętego Łukasza (Ewangelia i Dzieje Apostolskie) ześrodkowane zostało na Jerozolimie. W Ewangelii Jezus zmierza do Świętego Miasta, w którym ma się dopełnić dzieło odkupienia. Dzieje Apostolskie zaś w Jerozolimie widzą miasto, z którego uczniowie Jezusa rozchodzą się na cały ówczesny świat.

Jezus zatem zdąża do Jerozolimy. W czasie tej wędrówki przechodzi przez Jerycho. To właśnie tam spotka się z Zacheuszem, o którym ewangelista powiada, że był zwierzchnikiem celników. Zapewne ta profesja doprowadziła go do wielkiego bogactwa. Nie cieszył się jednak uznaniem lokalnej społeczności. Bycie celnikiem oznaczało w gruncie rzeczy dwie sprawy: kolaborację z Rzymianami oraz nadużycia finansowe. Pobożni i religijni mieszkańcy Jerycha mieli go zatem za publicznego grzesznika. Jerycho leżało nieopodal Jerozolimy. Zapewne mieszkało w nim wielu ludzi związanych z sanktuarium (być może ślad tego znajdujemy w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie). Należy zatem mniemać, że panowała tam szczególna wrażliwość moralna i religijna.

Nie sposób dociec już dzisiaj czy święty Łukasz nie ironizuje nazywając kogoś takiego imieniem Zacheusza, co oznaczało niewinnego, czystego.

Że mieszkańcy Jerycha nie darzyli jednego z najbogatszych obywateli swojej mieściny szacunkiem widać chociażby z tego, że nie ma dla niego miejsca przy drodze, którą Jezus przechodzi. Zacheusz musi biec nieco dalej i wspinać się na drzewo. Ten jego wysiłek w gruncie rzeczy sprowadza się do tego, żeby ujrzeć Proroka. Ale też nic ponad to – zwyczajny anonimowy kontakt. Podobnie dzieje się na wielu koncertach, imprezach masowych. Opowiadamy potem, żeśmy widzieli, słyszeli. Lecz nikt z naszych idoli nas nie widział ani słyszał. Tak zapewne miało to wyglądać i w Jerycho.

Zdumiewa ta natarczywość Jezusa: zejdź szybko, dziś, muszę… Takie zachowanie Mistrza z Nazaretu przekracza codzienną konieczność spożywania posiłku. Tutaj chodzi o coś więcej. Zacheusz jeszcze nie wie. Póki co cieszy się. Można sobie wyobrazić, że doskonale zdawał sobie sprawę, co sądzą o nim ludzie w Jerycho. Pewnie rozeźliło go, że nikt nie chciał go przepuścić, aby mógł z bliska zobaczyć tego, o którym się tyle ostatnio mówi. I tu proszę, Przechodzień zna jego imię, woła go i co więcej, wobec wszystkich deklaruje, że chętnie zje z Zacheuszem posiłek. W kulturze żydowskiej pierwszego wieku zjeść z kimś posiłek oznaczało okazać komuś takiemu przyjaźń [1]. Przy zarzutach stawianych Zacheuszowi taki gest można było interpretować jako czynienie się wspólnikiem nieprawości Zacheusza! Staje się w ten sposób zrozumiałe oburzenie wszystkich (może tak naprawdę chodziło jedynie o faryzeuszów i uczonych w Piśmie, którzy nie rozumieli tej predylekcji Jezusa do grzeszników) na to, że Wielka Nadzieja Narodu Wybranego brata się z publicznymi grzesznikami.

Zacheusz odczuwał zapewne satysfakcję. Jeszcze przed chwilą nie było miejsca dla niego. Musiał wspinać się na sykomorę. Nikt ze zgromadzonej gawiedzi nie miał uznania dla jego pieniędzy i pozycji. A teraz gościć będzie Tego, o kim mówi całe miasto. To jest cały czas taki dyskurs światowy, w gruncie rzeczy pogański. On wciąż nie wie naprzeciw czemu wyszedł.

Nagle w tekście ewangelii pojawia się dziwne wyznanie Zacheusza. Czym jest spowodowane? Jakimś słowem Jezusa Chrystusa, którego jednak ewangelista nie przytacza? To raczej mało prawdopodobne. Ewangelista nie pozwoliłby sobie na to, żeby wyjąć serce całej sceny. A zatem zmiana w Zacheuszu zachodzi na skutek samej obecności Jezusa Chrystusa. Tego gestu, którym Jezus ściąga na siebie niezadowolenie tłumu.

W tej deklaracji Zacheusza wyczytać możemy budzącą się miłość (połowę mego majątku daję ubogim) i nadchodzącą świadomość sprawiedliwości (jeśli kogo w czym skrzywdziłem…). To najprawdopodobniej nawiązanie do rzymskiego prawa, które stanowiło, że w przypadku zuchwałej kradzieży, furtum manifestum, sprawca winien oddać poczwórną wartość skradzionej rzeczy. Podobny zapis znajduje się również w Starym Testamencie.

Zakończenie tego opowiadania stawia nas w dziwnej sytuacji. Wydaje się, że Jezus miał świadomość, że Jego decyzja, aby spożyć posiłek razem z Zacheuszem, nie znalazła uznania w oczach mieszkańców Jerycha. Najprawdopodobniej zatem Jezus się broni. Ewangelista tak konstruuje bowiem całą scenę, że na końcu dowiadujemy się, że Pan zwracając się do Zacheusza mówi o nim w trzeciej osobie. A zatem do innych.

Kiedyś Benedykt XVI powiedział (a w gruncie rzeczy powtórzył tezę Piusa XII), że w naszym świecie zanika poczucie grzechu. Nie dlatego jednak, że za mało mówimy o grzechu, ale dlatego, – jak dodał Benedykt XVI – że za mało mówimy o miłosierdziu.

ks. Adam Błyszcz

Grafika: By Eugenio Hansen, OFS (Own work) [CC BY-SA 3.0 or GFDL], via Wikimedia Commons

[1] Ciekawe, że wskazania misyjne Jezusa zawarte w ewangelii świętego Mateusza wydają się iść dokładnie w odwrotnym kierunku. Czytamy bowiem, że Jezus poleca swoim uczniom, aby zatrzymywali się u ludzi szanowanych, godnych. Tej klauzuli nie znajdujemy jednak w paralelnym fragmencie u Łukasza. Być może zatem Autor ewangelii świętego Mateusza pozwolił sobie na modyfikację misyjnej mowy Jezusa Chrystusa.