„Prace Verneologiczne” zeszyt 10

Andrzej Zydorczak

Niby takie samo, a jednak nie to samo... czyli powiastka o jednym wydawnictwie, jednej okładce i dwóch tłumaczach


Wchodząc do księgarni, czy to normalnej czy internetowej, w poszukiwaniu nowych wydań powieści Juliusza Verne’a, w pierwszej kolejności zwracamy uwagę na tytuł i okładkę. Jeśli widzimy, iż jest taka, jaką już posiadamy, przeważnie nie zawracamy sobie tą książką głowy. I tu niekiedy czeka nas przykra niespodzianka – w zbiorze będzie nam brakować kolejnego, innego od poprzednich, wydania.

Tak rzecz się ma z powieścią Dwa lata wakacji, wydaną w 2003 roku przez Wydawnictwo „Zielona Sowa” z Krakowa.

Oficyna krakowska po raz pierwszy wydała tę powieść w roku 2001, w tłumaczeniu Izabelli Rogozińskiej (pierwsze wydanie w tym przekładzie ukazało się w roku 1956 nakładem „Naszej Księgarni”). Książka, która ukazała się w 2003 roku, zawiera natomiast tłumaczenie Janusza Kaszy. Nasuwa się natychmiast pytanie – dlaczego „Zielona Sowa” zdecydowała się na nowe tłumaczenie zaledwie w dwa lata po pierwszej edycji? Według posiadanych przeze mnie danych wydawnictwo wykupiło prawa do tłumaczenia na okres jednego roku (jednego wydania). Ponieważ książka cieszyła się niezłym wzięciem wśród czytelników, wydawca chciał ją utrzymać w swej ofercie, jednak cena za wykupienie praw na następny okres (wydanie) była nie do przyjęcia… Może też (to są moje spekulacje) wydrukowano więcej okładek i trzeba je było jakoś zagospodarować… Poniekąd tłumaczyłoby to ukazanie się powieści w tej samej zewnętrznej szacie graficznej.

Jeden wydawca, dwa wydania. Zatem jakie elementy różnią te książki od siebie, a jakie cechy są takie same? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie.

Pierwszym kryterium są niewątpliwie dane bibliograficzne, dające jakby uproszczony obraz kolejnych wydań. W poniższej tabeli zestawiłem kilkanaście elementów wyróżnianych przy opisach książek.

W drugim wydaniu, w przeciwieństwie do pierwszego, zrezygnowano z zamieszczania ilustracji, wręcz wymaganych – moim zdaniem – w książkach przeznaczonych dla dzieci i młodzieży. Przecież nawet sam Verne w przedmowie kieruje swoje dzieło do tej właśnie grupy wiekowej. W dobie inwazji komiksów i komputerów sam tekst już zbytnio do młodych nie przemawia… Są to chyba źle pojęte oszczędności właściciela wydawnictwa, który pożałował jednego arkusza wydawniczego.

Z ilości podanych stron należy wnioskować – i chyba słusznie – że w stosunku do oryginału francuskiego w drugim wydaniu tekstu jest „więcej”, czyli, inaczej mówiąc, bardziej trzymano się pierwowzoru, który ukazał się w wydawnictwie Hetzela. Czy tak stało się w rzeczywistości, przekonamy się o tym niżej.

Drugim kryterium, jednak już w wielu elementach mocno subiektywnym, według którego można porównać oba wydania, jest sam tekst. Możemy go rozpatrywać pod kątem:

    1. Zgodności z oryginałem, czyli przetłumaczenia wszystkich akapitów, a w każdym akapicie zawartego w nim tekstu. Dotyczy to oczywiście opuszczonych fragmentów tekstu jak i dodanych „od siebie”, co też, niestety, w różnych tłumaczeniach często się zdarza. Pomijanie, szczególnie dłuższych opisów czy fragmentów dialogów, ma w zamierzeniu tłumacza (lub wydawcy) doprowadzić do zwartości i przyspieszyć akcję, albo też wynika z niechęci i niechlujstwa tłumaczącego. Dodawanie całych zdań albo nawet akapitów „z własnej głowy” powodowane jest, moim zdaniem, brakiem umiejętności przetłumaczenia jakiegoś fragmentu, chęcią „upiększenia tekstu”, czy „uprzyjemnienia” czytania.

    2. „Łatwości czytania”, na co ma oczywiście wpływ zarówno tekst autora powieści, jak i sposób tłumaczenia, wyrażający się zasobem słownictwa używanego przez przekładającego, używaniem odpowiednich zwrotów, budowaniem zdań „po polsku” a nie „po francusku” itp.

    3. Składu tekstu (łączenia lub dzielenia akapitów czy poszczególnych wypowiedzi w dialogach, „upychania” tekstu na stronach, pozostawiania „wdów i sierot”, „literówek”).

    4. Prawidłowego używania nazw własnych (zgodnie z oryginałem i zasadami nazewnictwa w języku polskim, np. imion i nazwisk, nazw geograficznych, faktów historycznych, itp.) oraz specjalistycznego słownictwa, np. terminologii związanej z żeglugą.

    5. Błędnego tłumaczenia (lub pominięcia) np. dat, kierunków świata itp.

Ponieważ nie zamierzam wdawać się w dywagacje, czy daną książkę czyta się lepiej czy gorzej (co pozostawiam ocenie koleżanek i kolegów, choć mam w tej kwestii swoje zdanie), ograniczę się do omówienia (mniej lub bardziej szczegółowego) spraw zawartych w punktach 1, 3, 4 i 5. W tym celu umieściłem niżej, w formie tabeli, akapit po akapicie, teksty: francuski z wydania Hetzela z XIX wieku oraz dwóch wydań „Zielonej Sowy”. Na bazie tego zestawienia mogłem się odnieść zarówno do poszczególnych, nawet najmniejszych fragmentów tekstu, jak i do całości. Jednak nie wdawałem się w zawiłości przekładania tekstu francuskiego, szczególnie pochodzącego z XIX wieku, bowiem ani nie znam aż tak dobrze tego języka, ani też nie jestem polonistą, aby pisać na ten temat rozprawkę. Przedstawiłem to raczej z punktu widzenia zwykłego czytelnika, zajmując się li tylko większymi różnicami. Dla zobrazowania tych różnic posłużyłem się urywkami z poszczególnych wydań, zestawionymi w tabeli.

Zgodność z oryginałem

    1. Wstęp Juliusza Verne’a, w którym autor wyjaśnia cel napisania takiej książki, zawarty jest tylko w wydaniu z 2003 roku.

    2. W obu wydaniach zachowany został układ rozdziałów, ich ilość (30) oraz treść nagłówków (poza dwoma).

    3. Zestawienie fragmentów tekstów (mniej zgodny z oryginałem znajduje się na szarym tle).

Skład tekstu

Wydawać by się mogło, iż w dobie składu komputerowego, gdy pracę zecera zastąpiły wielkie programy, prawie same układające tekst i sprawdzające pisownię, w wydrukowanej książce nie mają prawa znaleźć się „literówki”. Otóż, niestety, tak nie jest. W obu wydaniach nie ich zbyt dużo, ale mimo wszystko są. Wymieniłem poniżej te, które udało mi się zauważyć.

Wydanie z roku 2001

Wydanie z roku 2003

W wydaniu z 2003 roku w czterech przypadkach błędnie rozdzielono lub połączono sąsiadujące akapity:

Nazwy własne i inne

Podsumowanie

Z całości przedstawionych materiałów można powiedzieć, że przekład pana Kaszy bardziej odpowiada oryginałowi, jest prawie kompletny, choć tłumacz nie ustrzegł się znacznej ilości niedociągnięć, a nawet pomyłek i błędów. We współcześnie wydawanych książkach nie widać już takich małych karteczek, wkładanych luzem, na których przedstawiano pomyłki i ich sprostowanie. Wielka to szkoda.

Mimo tylu zauważonych uchybień (skupiałem się głównie na błędach, co nieco wypacza ocenę, bowiem mniej zwracałem uwagę na pozytywy, traktując je jako rzecz normalną) bardzo polecam to nowe wydanie „Zielonej Sowy”. Mam też nadzieję, że to wydawnictwo ucieszy nas jeszcze nie raz, wydając nowe powieści naszego kochanego Julka (przy większej uwadze korektorów). Życzę mu tego z całego serca.